Oto jest II rozdział Shine School Boys. ^^
Pierwszy rozdział był krótki, ale za to ten jest tasiemcem.
Wiem, że w większości może się nie spodobać, ponieważ mimo swej długości, mało
co się w nim dzieję. Jednakże, dopiero wszystko rozwijam i postaram się was
zaciekawić już wkrótce.
Po za tym wewnętrznie mam wrażenie, że zawaliłam sprawę, więc od razu przepraszam.
Po za tym wewnętrznie mam wrażenie, że zawaliłam sprawę, więc od razu przepraszam.
Jeśli są jakieś błędny, to proszę o wybaczenie oraz śmiałe wskazanie ich ^^
Mam nadzieję, że chociaż trochę się spodoba, życzę miłego
czytania i liczę na komentarze ^^
Zośka ~ ♥
Uchyliłem powieki, czując nieznośne ssanie w żołądku.
Podniosłem się do pozycji siedzącej, przecierając oczy. Światło pochmurnego
dnia wlewało się przez okno, nie drażniąc mojego wzroku blaskiem. Czułem się
okropnie.
Wczorajszy głód
powrócił ze wzmożoną siłą, a zmęczenie nie ustąpiło. Mało tego, wydawało mi
się, że zasnąłem zaledwie na pięć minut. Westchnąłem ciężko i wstałem z łóżka
od razu je ścieląc. Wykonałem kilka porannych ćwiczeń, próbując rozruszać
zastane mięśnie. Jednak niewyspane ciało nie chciało ze mną współpracować.
Podszedłem do
torby, której jeszcze nie zdążyłem rozpakować. Wyjąłem z niej kosmetyczkę,
która wyglądała jak kwadratowa kula ziemska, ze względu na oryginalny motyw.
Odszukałem pod stertą estetycznie poskładanych ubrań czystą bieliznę, a
następnie chwyciłem mundurek i wyszedłem z pokoju. Początkowo po cichutku,
kierowałem się w stronę łazienki bojąc się, że zaraz z sąsiedniego pokoju
wyskoczy wysoki brunet z kolejnymi błyskotliwymi argumentami, wyssanymi z
palca.
Zauważyłem, że
drzwi do jego pokoju są lekko uchylone. Nadstawiłem uszu, słuchając czy może
nie ma go w łazience, ale z powodu braku szumu lejącej się wody wywnioskowałem,
że pewnie gdzieś wyszedł.
Czyżby poszedł
wkurzać kogoś innego? Ach, chociaż trochę spokoju.
Wszedłem do łazienki,
cicho nucąc sobie pod nosem i zamknąłem drzwi na klucz.
Położyłem przyniesione rzeczy obok obszernej, podwójnej umywalki. Podniosłem
wyżej wzrok i o mało nie krzyknąłem, widząc swoje oblicze w lustrze.
- Kim ty jesteś
i czego chcesz ode mnie! – zawołałem, widząc swoja bladą twarz z siniakami pod
oczami i rozczochrane włosy. W swoim odbiciu doszukałem się podobieństwa do
widma, albo innego upiora. Musiałem coś z tym zrobić, nie mogłem przecież pójść
tak między ludzi. Najpierw postanowiłem wziąć relaksujący prysznic i się trochę
rozluźnić. Letnia woda zmywała ze mnie zmęczenie, orzeźwiając moje ciało i
umysł. Gdy odprężony wyszedłem z kabiny i znów spojrzałem w lustro, miałem
bardziej optymistyczne myśli co do swojego wyglądu. Żartowałem sobie w myślach,
że wyglądam jak azjatycki wampir z mokrymi włosami. Oczywiście w pozytywnym
znaczeniu. Wykonałem dosyć szybko jak na mnie, poranną toaletę. Ubrałem
mundurek, prężąc szyje przy zapinaniu guzików marynarki, poprawiłem jeszcze
krawat i sięgnąłem po kosmetyczkę.
Ułożyłem jeszcze
wilgotne włosy i przygładziłem grzywkę. Spryskałem swe ciało
perfumami i zadowolony skierowałem się do wyjścia, otworzyłem drzwi i
przypomniałem sobie, że wypadałoby ukryć niektóre niedoskonałości.
Nigdy
nie widziałem nic złego w tym, że używam kosmetyków takich jak kredka, korektor
czy BB cream. Skoro kobieta robiła to by wyglądać ładnie, to czemu nie może
zrobić tego także mężczyzna? Nałożyłem na twarz podkład i rozsmarowałem,
następnie chciałem poprawić kontur oczu.
- Nie wiedziałem, że dzielę pokój z transwestytą – usłyszałem kpiący głos i
upuściłem kredkę, która z cichym brzdękiem wpadła do umywalki.
Odwróciłem
gwałtownie głowę, napotykając na opartego nonszalancko o framugę drzwi – Minho.
Kurczę, dlaczego otworzyłem te drzwi. Przez chwilę byłem wściekły równocześnie
na niego i na siebie.
- Wiesz, że się
puka? – warknąłem, puszczając jego uwagę mimo uszu,
prychnął tylko.
- Mam to robić nawet we własnej łazience? – rzucił kpiarskim tonem
i wszedł do środka. Patrzcie to jaki się pan i władca znalazł!
Miał na sobie
czarne spodenki przed kolano i jasno zieloną bluzkę z granatowymi
paskami po bokach, która w dodatku była przepocona.
Ćwiczył i to
musiało być powodem jego porannego zniknięcia.
- Skończ się już
pindrzyć przed tym lustrem, bo chcę wziąć prysznic – stanął koło mnie
zaplątując ręce na piersi. Swoimi
docinkami doprowadzał mnie do granic możliwość i z ledwością powstrzymywałem się od rzucenia mu
obraźliwego zwrotu.
- Tak,
przydałoby ci się – zachichotałem, widząc grymas złości przechodzący przez jego
twarz i poczułem satysfakcję. Spojrzał w umywalkę i wyciągnął z niej wcześniej
opuszczoną przeze mnie rzecz. Obrócił ją kilka razy w palcach, przyglądając jej
się z udawanym zaciekawieniem.
- To chyba twoje
– podał mi ją prosto do dłoni – nie zapomnij jeszcze umalować paznokci, ust i
rzęs.
Ogarnęła mnie
taka złość, że miałem ochotę wbić mu tę kredkę prosto w oko.
Warknąłem cicho i cały zjeżony odwróciłem się do niego plecami,
kierując w stronę drzwi. Chciałem jak najszybciej zmyć mu ten cwaniacki
uśmieszek z tej małej gęby. Nagle przy szafeczce zauważyłem, zwinięty w rulonik
puchaty ręcznik, złapałem go szybko i cisnąłem w twarz chłopaka. Niczego
niespodziewający się Choi, poślizgnął się na małej
kałuży wody, którą zostawiłem po kąpieli i runął na ziemię.
Przestraszyłem
się jego ewentualnej zemsty, więc chwyciłem swoje rzeczy i wybiegłem z
łazienki, śmiejąc się głośno.
- Pożałujesz! –
krzyknął za mną, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.
Wpadłem do
pokoju, nie mogąc opanować skurczów przepony. Otarłem łzy, które pojawiły się w
kącikach moich oczu. Nie mogłem wyzbyć się widoku
padającego na tyłek współlokatora. Ma za swoje! Może nie powinienem śmiać się z
czyjegoś wypadku, ale on, w pełni na to zasłużył. Po kilku minutach niekontrolowanego
chichotu, postanowiłem wyjść z mieszkania, zanim brunet zdąży się wykąpać.
Wolałem oszczędzić sobie konfrontacji z nim. Wiedziałem, że za ten mały atak,
mógłby mi się nieźle odpłacić. Podniosłem się z łóżka, na które opadłem
wcześniej dusząc się ze śmiechu. Odszukałem w papierach, które dała mi wczoraj
pani Eva, plan dzisiejszego dnia.
Rzuciłem na niego okiem i ucieszyłem się, widząc, że nie mamy dzisiaj lekcji,
tylko jakieś zajęcia z nową klasą i wychowawczynią, trochę czasu dla siebie,
aby zapoznać się ze szkołą, oraz ćwiczenia na boisku szkolnym. Co do tego
ostatniego punktu, to miałem nadzieję, że te ciemne chmury ześlą obfity deszcz
i będziemy mogli odpuścić sobie wysiłek
fizyczny. Wrzuciłem kartkę do małego brązowego plecaka, podejrzewając, że większy nie będzie mi potrzebny. Tym razem, gdy
wychodziłem z pokoju, słyszałem szum wody, który bardzo
mnie uspokoił.
Spokój, zaraz zastąpiło
podekscytowanie, gdy znalazłem się na korytarzu, a obok mnie przechodzili inni
uczniowie. Posyłałem im szerokie uśmiechy, które odwzajemniali. Na zwykłym
korytarzu szkolnym odczuwałem więcej sympatii i akceptacji od strony ludzi,
których nawet dobrze nie znam, niż w dormie. Przecież miałem go dzielić razem z
Minho cały rok szkolny. Trochę mnie to zmartwiło, ponieważ nie chciałem więcej
słyszeć docinków z jego strony, ani widzieć aroganckiego zachowania. Pragnąłem
odnaleźć przyjaciela. Kogoś, kogo będę mógł traktować jak bliską mi osobę, bo
moja jedyna rodzina jest daleko. Bałem się samotności. W innym przypadku, muszę
zakupić więcej ręczników i traktować twarz mojego współlokatora jako tarczę. Wydaje mi się, że nie prędko dojdziemy do
porozumienia.
Przypomniałem sobie,
że do godziny dziesiątej mieliśmy zjeść śniadanie w stołówce. Zerknąłem na
duży zegar z białą tarczą, który wskazywał wpół do dziewiątej. Miałem jeszcze
dużo czasu, wystarczająco by tam trafić i zjeść. Myśl o jedzeniu ponownie
wywołała u mnie ból żołądka, który pewnie wyglądał
już jak suszona śliwka. Zaburczało mi brzuchu, na tyle głośno, że
mijający mnie chłopcy, spojrzeli na mnie zdziwieni. Poczułem skrępowanie i
oblałem się rumieńcem.
Dawno miałem
cokolwiek w ustach, a to skłoniło mnie do jak najszybszego odnalezienia
miejsca, gdzie będę mógł najeść się do syta. Zaryzykowałem i poszedłem za dwoma
chłopakami, którzy wyszli ze swojego dormu. Miałem nadzieję, że kierują się na
stołówkę, bo jak nie to zaraz dostanę skrętu kiszek. Kroczyłem za nimi z pozoru
spokojną miną, kiedy tak naprawdę, ledwo powstrzymywałem
się od grymasu. Byłem szczęściarzem, bo najwyraźniej im się śpieszyło i szybkim
krokiem dotarli na miejsce, a ja tuż za nimi.
Widząc ogromną
salę z wielkimi oknami, przez które jeszcze lepiej było widać szarobure chmury, ogarnęło mnie takie szczęście
jakbym trafił do ziemi obiecanej. Było pełno stolików i kucharka, stojąca przy
blacie z chochelką. Ustawiłem się w kolejkę za wysokim, krępym i krótko
ostrzyżonym szatynem.
Na widok tych pyszności za szybą, aż pociekła
mi ślina, a żołądek wydawał się sycić samym
widokiem. Gdy przyszła moja kolei poprosiłem starszą panią, która przypominała
mi ciepłą i wielkoduszną babcię, o naładowanie sporej ilości potraw.
- Jesteś pewny,
że to wszystko zjesz, kochanieńki? – zapytała życzliwym głosem, nakładając już
którąś z kolei łyżkę sałatki.
- Tak, tak, może
nie wyglądam, ale mam apetyt jak wilk! – zaśmiałem się, tupiąc nerwowo nogą z
niecierpliwienia. Kobieta podała mi tackę, a talerz, który na niej był, zdawał
się być za mały aby pomieścić wszystko, chociaż wyglądał na największy jaki tutaj
mają. Wycofując się ostrożnie z moją zdobyczą, zdałem sobie sprawę, że będę
musiał poszukać sobie miejsca, tylko koło kogo?
Przystanąłem
przy dużym okrągłym filarze, rozglądając się dookoła i rozważając dostępne
opcje. Nagle poczułem na sobie czyjś intensywny wzrok. Uniosłem głowę i
zobaczyłem tuż naprzeciwko Jonghyuna z dwoma innymi chłopakami siedzącymi tyłem
do mnie. Uśmiechnął się łobuzerko w moją stronę, nadal przypatrywał się mi z
ciekawością. W moim gardle pojawiła się wielka
gula, a nogi wydawały się cierpnąc w kostkach. Uniósł powolutku dłoń do góry i
pomachał nią na znak zaproszenia. Jeszcze nigdy nie czułem się tak onieśmielony
i to jeszcze przez chłopaka. Zamknąłem szybko powieki, czując nadmierne
szczypanie, przez to, że chwilowo zapomniałem o mruganiu, gdy je otworzyłem
zobaczyłem tuż obok siebie ucznia w dużych okularach. Nie myśląc wiele,
przysiadłem obok niego. Ku zaskoczeniu Jonghyuna i siebie. Nie wiedziałem czy
to było w akcie paniki, czy zawstydzenia. Chociaż takie odczucia towarzyszyły
mi dosyć rzadko.
Chłopak do
którego się przysiadłem spojrzał na mnie zdezorientowany, ale zaraz uśmiechnął
się serdecznie. Miał dłuższe brązowe włosy, które uczesane były bardzo
schludnie i ani jeden nie odstawał od drugiego. Jego twarz była duża i typowo
dla azjatyckiej urody – płaska z ładnym nosem. Usta miał pełne, ładnie
wykrojone i blade, a oczy migdałowe i ciemne, zasłaniały je kujonki w ciemno
zielonej oprawce.
- Przepraszam,
nawet nie zapytałem czy mogę się przysiąść – przypomniałem sobie o grzeczności.
- To żaden
kłopot! Bardzo się cieszę, że ze mną usiadłeś – uniósł kąciki ust ku górze,
ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
- Jesteś nowy,
pierwszak? – spytał, przyglądając mi się znad okularów.
- Nie, druga
klasa – rzuciłem, szybko przełykając to co miałem w buzi.
Nie mogłem się
powstrzymać, bo byłem straszliwie głodny.
- Nigdy
wcześniej cię tu nie widziałem – kontynuował, patrząc z politowaniem jak jem
swoje śniadanie niczym zdziczałe zwierzę, które przez miesiąc nic nie jadło.
- Przyjechałem
ze Stanów – powiedziałem z pełnymi
ustami, zapominając o dobrych manierach. Mój towarzysz tylko zachichotał i
zaczął konsumować swój posiłek, który prawie skończył. Jadłem łapczywie i
szybko, a dawno nic nie spożywałem, co skończyło się ponownym bólem brzucha. Miałem
wrażenie, że zaraz eksploduje, chociaż nie byłem jeszcze najedzony. Oparłem się
o oparcie krzesełka, zostawiając sobie trochę na później.
- Tak w ogóle to
Kim Kibum jestem – powiedziałem, delikatnie masując sobie brzuch.
- Ja jestem Lee
Jinki, ale przez dwa lata w tym liceum zdobyłem pseudonim – Onew – przedstawił
się, a ja kiwnąłem głową z uznaniem. Dostał taki artystyczny pseudonim.
- Jesteś w
trzeciej klasie, tak? – zapytałem, o on pokiwał głową, wkładając do ust trochę
makaronu i szybko go przełknął.
Chociaż dopiero
co się sobie przedstawiliśmy już czułem sympatię do tego chłopaka.
- Fajnie, że
zdecydowałeś się uczęszczać do tego liceum, nie pożałujesz – zapewnił mnie,
odstawiając pusty talerz na bok.
- Też tak sądzę.
Bardzo mi się tu podoba – posłałem mi życzliwy uśmiech, rozglądając się po
stołówce, która też przypadła mi do gustu.
Onew nagle zesztywniał i dźgnął mnie łokciem.
- Ten sportowiec
się na ciebie gapi – szepnął mi do ucha trochę spięty.
Popatrzyłem w to
miejsce, gdzie mi kazał i zobaczyłem siedzącego po prawej stronie Minho.
Patrzył na mnie podejrzliwie z głową podpartą na dłoniach, zza splecionych palców można było dostrzec ten jego
kpiarski uśmieszek.
- A to… Nie
przejmuj się, to tylko mój współlokator – uspokoiłem nowo poznanego kolegę –
czemu się tak zdenerwowałeś?
- Zazwyczaj nie
zwraca na nikogo uwagi, siedzi przy innym stoliku z bandą siłaczy, a teraz
usiadł sam i patrzy się w naszym kierunku. Myślałem, że coś do nas ma –
powiedział, odwracając się tyle ile mógł, tyłem do bruneta.
- Więc on zawsze
taki był? Chłodny i arogancki? – pytałem Onew, myśląc, że to jednak nie ja
jestem powodem, przez który ten chłopak jest taki gburowaty.
- Do półrocza
pierwszej klasy był inny – wesoły, serdeczny.
Potem coś się wydarzyło i zrobił się taki zimny. Na prawdę musisz mi
opowiedzieć, kiedyś jak się z nim mieszka. Odzywa się w ogóle?
Zaśmiałem się
pod nosem, mając przed oczami poranne zdarzenie w łazience.
- Jasne, że się
odzywa, tylko żebyś słyszał jak! – odpowiedziałem,
widząc zainteresowanie chłopaka.
- Tego się nie
spodziewałem - rzucił, a w jego głosie
wychwyciłem nutkę zdziwienia.
Rozmawialiśmy
jeszcze na wiele tematów i zdałem sobie sprawę, że właśnie zyskałem nowego
przyjaciela. Jinki był bardzo mądrym chłopakiem, a sama dyskusja z nim pochłonęła
mnie całkowicie, aż straciłem rachubę czasu. Był na tyle dobry, iż poinformował
mnie, że za dziesięć minut, zaczynają się moje zajęcia. Do tego jeszcze
szczegółowo wytłumaczył jak dojść do klasy. Podziękowałem mu i obiecałem
dozgonną wdzięczność.
Wystrzeliłem ze
stołówki niczym torpeda, pełny sił i pozytywnych myśli. Tłok na korytarzu był
jeszcze większy niż wcześniej, więc gdyby nie Lee to bym się zgubił. Przepychałem
się, próbując zdążyć, ale slalomy pomiędzy innymi uczniami tylko mnie spowalniały.
W końcu po biegu z przeszkodami, stanąłem dwie minuty przed czasem pod moją
nową klasą. Poprawiłem trochę rozczochrana grzywkę i nabrałem powietrza,
uspokajając mieszankę uczuć wewnętrznych, która ciążyła mi w płucach.
Z impetem
popchnąłem drzwi i moim oczom ukazała się klasa z pojedynczymi ławkami, a na
nich uczniów, którzy robili co chcieli. Jeden żuł gumę i klikał coś na
telefonie, kolejny składał samolociki z papieru, jeszcze inny złączył dwie
ławki i uciął sobie na nich drzemkę. W ogromnym szoku wszedłem do środka,
siadając w trzeciej ławce od okna. Byłem przygotowany na grzeczniutką klasę,
ładnie mówiącą ,,Dzień dobry”, a trafiłem na taką, w której ślicznie robią
balony z gumy do żucia.
Westchnąłem,
próbując skupić się na punkcie przed sobą i odbiec od rzeczywistości, ale
zasłoniła mi go czyjaś głowa. Mocno podirytowany, klepnąłem ów osobnika w
ramię. Odwrócił się, a ja zajęczałem żałośnie.
-
Powinienem teraz
wsadzić ci ten ręcznik w jadaczkę – prychnął Minho, za którym miałem
nieszczęście siedzieć. Schowałem twarz w dłoniach, przeklinając siebie za to,
że wybrałem akurat tę ławkę. Następnie moje wyklinania przeszły na niego, bo co
takiego złego zrobiłem, że musiał chodzić ze mną do klasy? Czemu on? Przetarłem
oczy mając nadzieję, że zamiast bruneta ujrzę Onew, ale tak się nie stało. Zrezygnowany i zrozpaczony,
oparłem się o blat ławki i policzyłem do dziesięciu, aby się uspokoić.
Gdy tak sobie
odliczałem, poczułem dźganie butem w plecy. Odwróciłem się szybko, będąc
gotowym rozerwać człowieka, który to zrobił.
Ktoś
niepotrzebnie, jeszcze bardziej nadwyrężał moje już nadszarpnięte nerwy.
- Furia w twoich
oczach mnie przeraża, Kibum – zaśmiał się przystojny chłopak, którego miałem
przyjemność poznać wczoraj. Ucieszyłem się na jego widok, bo przynajmniej jedna
osoba, którą polubiłem znalazła się w składzie tej klasy.
Miałem nadzieję,
że nie będzie tak źle, skoro za moimi
plecami siedzi Jonghyun. Chłopak, który od początku mnie zaintrygował, a
jednocześnie onieśmielał. Widok jego uśmiechu złagodził moją rozpacz i poczułem
się pewniej.
- A na co liczyłeś, kopiąc mnie trampkiem i
brudząc mój nowy mundurek? – udałem lekko urażonego, a chłopak teatralnie
przewrócił oczami i zignorował moje pytanie.
- Nie
spodziewałem się, że będziemy razem chodzić do klasy – powiedział, bacznie mi
się przyglądając, jakbym był rzeźbą wystawioną w muzeum.
- To źle? –
zapytałem, unosząc brwi do góry.
- Wręcz
przeciwnie, w końcu trafił tutaj ktoś normalny – zachichotał – rozglądnij się
wokół – dodał, a ja zrobiłem to co kazał.
- Tam przy
ścianie siedzi Chudy – wskazał lekko głową na otyłego chłopaka, który upychał
się półmetrową kanapką. Spojrzałem na drugiego Kima pytająco, bo ten uczeń,
miał raczej kontrastujące ze swoim wyglądem przezwisko.
– Uwierz mi, on myśli, że jest szczupły, a
powiedzenie do niego ,,grubasie” to tak jakbyś sam wydał na siebie wyrok
śmierci - nachylił się nad ławką i próbował dostać do mojego ucha, a jego
gorący szept sprawił, że po moim ciele przebiegła fala dreszczy.
- Tam, za nim
siedzi JoonSeok, który wszystkie swoje problemy rozwiązuje siłą, ponieważ nie
ma mózgu i myśli nerką – rzucił tym razem, nawet na niego nie wskazując tylko
delikatnym ruchem oczu dał mi wskazówkę, który to chłopak.
Był to ten sam,
za którym stałem w kolejce na stołówce. Krótko ostrzyżony i potężnie zbudowany.
- W ostatniej
ławce siedzi Daeho, nasz klasowy malarz, ma talent, ale jego obrazy bywają
dosyć kontrowersyjne – tym razem bez
wahania, wskazał na siedzącego w ostatniej ławce szczupłego bruneta w dłuższych
włosach i nieobecnym spojrzeniu.
- W środkowym
rzędzie na końcu, siedzi sześciu zgrywusów, jak sami mówią :
,, Żarty to esencja życia, bo czym byłby świat bez
humoru”, nie wiem kto im wymyślił taki zwrot, ale ich psikusy bywają naprawdę
bolesne – pomachał uczniom, którzy właśnie konstruowali samolocik, strzelający
atramentem.
- A przed tobą
siedzi Minho, jeden ze sportowców, który z każdym kolejnym dniem coraz bardziej
dziwaczeje – zniżył głos, aby nikt
oprócz mnie nie mógł tego usłyszeć.
Parsknąłem
śmiechem, na to stwierdzenie i pokiwałem głową zgadzając się z jego słowami.
- Pomyślałem, że
mam obowiązek przedstawić nowemu koledze większość klasy, a szczególnie tych,
których powinien znać i uważać na nich – wyprężył się na krześle przeciągając,
a przez opinający materiał błękitnej koszuli, zauważyłem jego napięte mięśnie
ramion. W mojej głowię dzwoniło stwierdzenie ,,nowy kolega”, może to niewiele
znaczyło, ale bardzo chciałbym aby tak właśnie było. Wydawał się być osobą,
której nie da się nie lubić.
- Dzięki, jesteś
dobrym kolegą.
- Drobiazg –
rzucił, puszczając mi perskie oczko.
Taki delikatny
gest, sprawił, że znów mnie zamurowało i nie wiedziałem co powiedzieć, ani
zrobić. Patrzyłem na niego z otwartą buzią tak, jakby moje ciało zostało sparaliżowane
przez wężowy jad. Nagły przypływ gorąca zdawał się być nie do zniesienia. Albo
on na mnie tak działał, albo jestem jakimś wybrykiem natury i przechodzę
menopauzę. Wziąłem głęboki wdech i wypuściłem powietrze przez nos z zamiarem
powrócenia do normalności. Na szczęście Jonghyun, bazgrał coś po zeszycie i nie
zauważył mojego dziwnego zachowania.
- Dzień dobry! – zawołała nauczycielka, którą
już znałem. Weszła wesołym krokiem do klasy, a wszyscy jak na komendę usiedli
prosto, chowając do toreb rzeczy, którymi zajmowali się wcześniej.
- Witajcie panowie, mam przyjemność uczyć was
kolejny rok języka angielskiego i
ponownie być waszą wychowawczynią.
Większość już mnie zna, ale dla kilku nowicjuszy
przedstawię się. Nazywam się Eva Park i bardzo się cieszę, widząc w tej klasie
nowe uśmiechnięte twarze. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracowało! –
powiedziała, a stukot jej obcasów, gdy przechadzała się po sali, wydawał się
odbijać echem po klasie. Nigdy bym nie pomyślał, że może być tutaj tak cicho.
Przystanęła przy biurku i oparła się o nie, patrząc po kolei na każdego z nas.
Wykorzystując czas, przyglądnąłem się jej ubiorowi. Byłem chyba jednym z
nielicznych chłopców, którzy zwracali na to uwagę.
Miała na sobie
kremową, ołówkową spódnice, różowe buty na koturnie i tego samego koloru
sweterek z guziczkami. Krótkie brązowe włosy zaczesała na bok i wpięła kilka
spineczek, przypominające różyczki. Wyglądała młodo i atrakcyjnie, jakby miała
iść na randkę, a nie na lekcję do szkoły.
- Na początek
kilka spraw organizacyjnych. Jako, że w tym roku doszło do naszej szkoły wielu
nowych uczniów, dyrekcja postanowiła w najbliższy weekend zorganizować wyjazd
na obóz – wrzaski i wiwaty nie pozwoliły kobiecie skończyć tego, co chciała
powiedzieć. Przez jej twarz przemknął pobłażliwy uśmiech i poczekała aż wszyscy
się uspokoją. Patrzyłem na nią lekko zdziwiony, ponieważ nie dochodziła do mnie
ta informacja. Usłyszałem głośny okrzyk radości Jonghyuna za plecami, który
zabrzmiał na tyle zabawnie, że zaśmiałem się pod nosem. Obóz zapoznawczy? Czemu
nie. Pani Eva uciszyła uczniów stanowczym ruchem ręki.
- Wyjazd będzie
o godzinie szóstej rano w piątek. Jedna z zielonych szkółek pozwoliła nam
skorzystać z obszaru przeznaczonego na obozy, tam rozbijemy namioty,
przygotujemy jedzenie i urządzimy sobie kilka zabaw. Następnego dnia ruszymy na
pobliską plażę, będziecie mogli spróbować narciarstwa wodnego i nurkowania. W
niedziele zwiedzimy kilka miejsc, kupicie sobie pamiątki, a wieczorem czeka nas
zjawiskowy pokaz wodny w centrum miasta. – Nauczycielka rozmarzyła się kończąc
ostatnie zdanie, a wszyscy obecni w klasie, razem z nią. Na myśl o narciarstwie
wodnym poczułem przyjemny dreszcz. Uwielbiam tę dyscyplinę sportową, więc
chętnie skorzystam z okazji. Co do obozu, miałem złe przeczucia. Noc w
namiocie, a tuż obok na pewno ciemny las, dzikie zwierzęta i robaki. Chociaż
powinienem ścierpieć ten weekend w śpiworze. Tak, muszę być dobrej myśli.
Wrzawa jaka
powstała po ogłoszeniu dobrej wiadomości, zmusiła kobietę do chwilowego zajęcia
miejsca przy biurku i zagłębienia się w magazynie o modzie, który widziałem już
wcześniej.
Wykorzystałem
sytuacje na rozmowę z brunetem, siedzącym za mną. Odwróciłem się zastając go w
gorliwej dyskusji z kilkoma innymi chłopakami. Zrobiło mi się trochę smutno,
ponieważ był jedyną osobą z którą chciałem podzielić się zdaniem na ten temat.
Chciałem już powrócić do poprzedniej pozycji, patrząc przed siebie, ale coś
złapało mnie za ramię. Spojrzałem w twarz osobnika, który to zrobił i
uśmiechnąłem się szeroko, widząc roześmiane i błyszczące oczy Jonghyuna.
- Bardzo dawno
nie byliśmy na takiej wycieczce! Rany, jak super, że dyro w końcu pomyślał o
przyjemnościach dla uczniów tej szkoły – mówił bardzo szybko, a wiercenie się
na krześle, świadczyło o jego podekscytowaniu.
- Też się
cieszę. W końcu jestem nowym uczniem, poznam innych i nawiąże
nowe znajomości
– zachichotałem, podpierając się o oparcie krzesełka. Chłopak zmarszczył brwi,
a na jego twarz wstąpił grymas, co trochę mnie zaskoczyło.
Niezadowolenie
prysnęło tak szybko, jak się pojawiło i znów patrzył na mnie migoczącym
wzrokiem.
- Po co ci inni,
skoro masz mnie – wskazał na siebie, dumnie wypinając klatę.
Był taki…
idealny. Z pozytywnym nastawieniem do życia, wesoły i uśmiechnięty, a do tego
przystojny. Gdy patrzyłem na niego,
widziałem w nim przyjaciela wprost dla mnie.
Spojrzałem kątem
oka na Minho, który nie ukrywał swojego znudzenia i nie podzielał dobrego
humoru całej klasy. Siedział jakby nadąsany. Gdyby tylko miał inne nastawienie,
to być może próbowałbym go zagadać, ale wiedziałem, że skończyłoby się to tylko
fuknięciem w moją stronę. Sam sobie na to zasłużył.
Wkrótce
potem, nauczycielka postanowiła zacząć prowadzić lekcję. Obmówiła nakazy i
zakazy, jakie obowiązują na jej zajęciach, co mało mnie interesowało. Nie
mogłem się doczekać okazji, kiedy będę mógł zadziwić rówieśników moim
nienagannym angielskim. Niestety, gdy wychowawczyni chciała przejść do tematu,
zadzwonił głośno dzwonek i wszyscy zerwali się z krzeseł jak poparzeni.
Wyszedłem z
klasy jako ostatni, rozglądając się za Jonghyunem, ale widocznie musiał wybiec
jako pierwszy. Zerknąłem na dzisiejszy plan, wynikało z niego, że teraz
przysługiwał nam czas wolny. Prychnąłem wściekły. Nie znałem dobrze szkoły,
więc gdzie miałem wykorzystać ten przywilej. Rozglądnąłem się i wytężyłem
wzrok, widząc w oddali napis ,,Biblioteka”. Tak, to dobry pomysł, żeby się tam
udać. W tym miejscu zawsze traci się poczucie czasu. Na korytarzu tłok był
odrobinę mniejszy, niż na poprzedniej przerwie. Przeciskałem się między ludźmi,
niekiedy depcząc komuś po stopach.
Po kilku
minutach dostałem się do środka i uśmiechnąłem szeroko na widok nowoczesnej
sali. Kilka rzędów komputerów, drewniane regały z książkami,
które zachwycały
obfitością oraz wygodne fotele, sprzyjające zagłębianiu się w lekturze.
- Kibum! Nie
spodziewałem się, że zajrzysz w takie miejsce – usłyszałem głos dochodzący z
lewej strony. Przy stoliku z masą rozłożonych książek siedział Jinki.
- Od czasu do
czasu, nawet mnie, zdarzy się wpaść do biblioteki – usiadłem naprzeciwko niego
i od razu ogarnął mnie dobry humor z powodu jego widoku.
- I jak pierwsza
lekcja? – zapytał, zamykając grubą książkę w twardej okładce.
Musiał mieć
naprawdę fantastyczne stopnie, skoro często przesiaduje nad tyloma
podręcznikami.
- Nie było
najgorzej. Można powiedzieć, że mi się podobało.
- Pomijając
twoje pierwsze wrażenie, nadal sprawiasz wrażenie zagubionego. Kiedy wszedłeś
tutaj, wyglądałeś jak bezbronny koteczek, który się zgubił – rzucił, segregując
książki. Jedne odkładał na blat, a inne pakował do plecaka.
- Właściwie… -
zacząłem – nie wiem, gdzie tutaj cokolwiek jest.
Onew zasunął
zamek błyskawiczny i zerknął na mnie z
lekkim zdziwieniem.
- Jak to? Nikt
nie oprowadził cię po szkole? – nie odpowiedziałem, tylko pokiwałem przecząco
głową.
- Dlaczego nie
zrobiła tego Pani Eva?
- Nie chciałem
jej fatygować, bo pomyślałem, że zrobi to mój współlokator - bąknąłem pod nosem, przez co chłopak musiał
nachylić się nad stołem by mnie usłyszeć.
-A okazał się
nim Minho! Prędzej mi kaktus na ręce wyrośnie niż ten zgodzi się ciebie
oprowadzać – parsknął śmiechem i wstał.
- Nie martw się,
ja ci wszystko pokaże! – poklepał mnie po plecach – tylko oddam te podręczniki
i zaraz wracam. – Zniknął za regałem z
książkami historycznymi.
Wpatrywałem
się w przestrzeń przez dobre kilka minut, oczekując jego powrotu. Jakie wielkie
było moje zdziwienie, gdy zamiast niego, ujrzałem wesołkowatego chłopaka z
szerokim uśmiechem. Czyżby Onew przetransformował się w Jonghyuna?
- Witaj ponownie,
mój kolego! – zawołał radośnie, obejmując mnie ramieniem.
Przypominał
szczęśliwego szczeniaczka, a do pełnego jego wyglądu brakowało mu tylko psich
uszu i merdającego ogona. Był bardzo sympatyczną osobą, wręcz zarażał swym
szampańskim humorem.
- Słyszałem, że
trzeba cię oprowadzić po szkole, więc jestem! – zawołał, a mnie przez chwilę
zamurowało.
- Wiesz, Onew
miał to zrobić, właśnie na niego czekam – powiedziałem trochę nieśmiało. Na
twarzy chłopaka przez chwilę zagościł grymas, ale zniknął, tak szybko, jak się
pojawił.
- Spotkałem go
przed chwilą i pomyślałem, że skoro zostaliśmy kumplami z jednej klasy to ja
powinienem to zrobić. Postanowiłem wyręczyć chłopaka, może za ten czas
przeczyta jakąś interesującą książkę, która pomoże mu zabłysnąć wiedzą na zajęciach
i będzie nam wdzięczny? – zachichotał i rozluźnił uścisk. Dopiero wtedy
poczułem, że od jego niedźwiedziego objęcia ścierpł mi kark.
- Chodź, to duża
szkoła, a za niedługo mamy wychowanie fizyczne i musimy zdążyć. – W swojej
głowie usłyszałem cichutki głosik, który wył z radości niczym syrena policyjna.
Musiałem sam przed sobą przyznać, że cieszyłem się z obecności Jonghyuna.
Jjong
( jak go już począłem w myślach nazywać), okazał się wspaniałym przewodnikiem.
Pokazał mi wszystko dokładnie, przy okazji opowiadając jakąś zabawną historyjkę
związaną z danym miejscem. Przyprawiał mnie o wspaniały nastrój i śmiałem się
tyle, że aż rozbolał mnie brzuch. Dzięki niemu, bez problemu będę mógł
gdziekolwiek trafić, między innymi na salę gimnastyczną, która porażała swym
wyposażeniem i wielkością.
Gdy już wszystko
zwiedziliśmy dogłębnie i zostało nam jeszcze około dwudziestu minut czasu,
szliśmy powoli korytarzem, rozmawiając na tematy szkolne.
- Tak się
zastanawiam… - zaczął niepewnie, co mnie trochę zbiło z tropu, gdyż jeszcze
przed chwilą emanowała od niego pewność siebie – dlaczego dzisiaj na stołówce
się do mnie nie przysiadłeś? – Poczułem jak tężeje mi twarz, więc szybko ją
odwróciłem, kiedy chłopak zaczął na mnie spoglądać ciekawsko.
- Machałem ci –
powiedział dobitnie, a ja o mało nie wydałem z siebie żałosnego jęku.
- W ostatniej
chwili zobaczyłem siedzącego samotnie Onew i postanowiłem się do niego
przysiąść. Ty już zresztą miałeś towarzystwo – skłamałem, bo przecież nie
znałem jeszcze wtedy Lee.
- Jinki nigdy nie
stronił od samotności – mruknął pod nosem, ale ja udałem, że tego nie
usłyszałem. Wyszliśmy z budynku szkoły i skierowaliśmy się w stronę boiska. Wbrew
moim porannym prośbom o obfity deszcz, jak na złość słońce przygrzewało, a na
niebie nie było ani jednej chmurki. Wkrótce przed naszymi oczami ukazało się
duże boisko do gry w nogę o miłym, uspokajającym zielonym kolorze. Mimo tego,
że wszystko wyglądało bardzo ładnie i przyjemnie, to nadal nienawidziłem
sportu.
- Widzisz te
namioty? – Jjong wskazał palcem na białe szerokie namioty, które bardziej
przypominały pawilony. Skinąłem twierdząco głową, a on złapał mnie za
nadgarstek i pociągnął w tamtą stronę. Po mojej ręce rozeszły się dziwne prądy,
więc szybko mu się wyrwałem.
- Ale o co
chodzi? – spytałem zatrzymując się, spojrzał na mnie lekko zdziwiony.
- Jak to co? To
nasze szatnie letnie, tutaj się przebieramy, gdy mamy wychowanie fizyczne na
dworze – zaśmiał się głośno widząc moją minę. Zacmokałem zniesmaczony, ale
potulnie podążyłem za kolegą. Weszliśmy do wnętrza tych namiotów. Na szczęście
były tam ustawione szafki, które stały rzędami. Dzięki nim będę miał trochę
prywatności i nie będzie mnie widział każdy, kto ma ze mną w-f.
- Dlaczego
nikogo tutaj nie ma? – zapytałem, rozglądając dookoła pomieszczenia, które
ziało pustkami.
- Może to
dlatego, że zostało jakieś pięć minut do rozpoczęcia zajęć i nikt nie chce
narazić się na karę z powodu spóźnienia? – Rzucił to tak, obojętnym tonem, że
pomyślałem, iż w ogóle nie interesuje go ta lekcja. Chichotał, patrząc na mnie,
pośpiesznie ściągającego ubrania.
- Tak bardzo
groźny jest nauczyciel? – spytałem, wpychając rękę do rękawka podkoszulki.
Jonghyun w końcu zaczął się łaskawie przebierać.
- Nie on, a jego
asystent. To prawdziwy sadysta. Szczerze mówiąc mam z nim na pieńku. - Wrzuciłem swoje poskładane rzeczy do
szafki, przygładziłem niebieską koszulkę i podniosłem wzrok. Natrafiłem na
stojącego do mnie tyłem chłopaka i zadławiłem się własną śliną. Stał w samych
sportowych spodenkach, składając ubrania na zmianę, a następnie je chowając.
Gapiłem się na jego umięśnione plecy, kryjące się pod miedzianą skórą. Były tak
idealnie wyrzeźbione, jakbym patrzył na grecką rzeźbę bożka, stworzoną przez
najlepszego rzeźbiarza. Przestraszyłem się, że zaraz odwróci się do mnie
przodem, co wiązałoby się z moim zgonem, wywołanym zbytnim zachwytem. Nałożył
szybko biały T–shirt, wytrącając mnie z transu. Przekręcił się i popatrzył na
mnie zaniepokojony.
- Wszystko w
porządku? – zapytał, podchodząc do mnie. Odchrząknąłem i doprowadziłem się do
porządku. Pokiwałem twierdzącą głową, na co chłopak uśmiechnął się szeroko i
skierował do wyjścia.
Zostałem chwilę
sam, między granatowo-zielonymi szafkami. Do mojej głowy napływały
niezrozumiałe myśli, które mąciły mi w umyśle, aż ścisnąłem mocno skronie.
- Cholera, co
się ze mną dzieje? – zapytałem na głos.
To na pewno nie
jest nic takiego! Pff, po prostu zachwyciłem się ładnie wymodelowanymi plecami
kolegi. Nie ma w tym nic złego. Może, gdzieś w głębi serca mu ich zazdrościłem?
- Idziesz?! – moje skołowanie przerwał głos Jonghyuna,
dochodzący z zewnątrz. Wybiegłem szybko z namiotu, próbując skupić się
wyłącznie na twarzy mojego nowego przyjaciela.
Hahaha... Rozdział bardzo mi się podobał. Ahh.. Biedny Key nikt go wcześniej nie oprowadził, ale na szczęście pojawił się Jonghyun :D Czekam na next. pisz jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńMoże jestem dziwna, ale Jonghyun jest podejrzany. Chyba jestem przewrażliwiona, ale nigdy nie zaufałabym aż tak pozytywnej osobie, musi udawać T__T Minho mnie wkurza, a całość bardzo kojarzy mi się z For You In Full Blossom. Długość wprost zadowalająca, a i czytało mi się bardzo przyjemnie ^^.
OdpowiedzUsuńBędę oczekiwała na kolejne części.
Pozdrawiam,
Kei-chan. <3
Jej nowy rozdział. Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam widząc go. *_* Poprawiłaś mi bardzo okropny dzień. Dziękuję <3
OdpowiedzUsuńOch ja uwielbiam takie tasiemce. ^^
Bardzo podoba mi się Jjong w tym opowiadaniu. Taki.. radosny szczeniaczek. Przyjazny i miły. Onew jako kujonek? Fajnie. :D
Zastanawiam mnie co stało się z Minho, że teraz taki jest. Pewnie niedługo się wyjaśni.
Życzę weny i czekam na next.
Pozdrawiam,
Lee Juki~.
Bardzo mi się podobało ;p...
OdpowiedzUsuńOczekuje na następne rozdziały w jak najbliższym czasie ;D. <3
Pozdrawiam
NUDZIARA ;P
Strasznie mi się podoba *_* Chciałabym jak najszybciej ujrzeć następny rozdział, i jak na pierwszy raz to naprawdę fajniutko. :3 I tak jak koleżance troszkę wyżej mi też kojarzy się to z dramą For You In Full Blossom. ^^ Ale super, super czekam na nexta z niecierpliwością. Hwaiting~! ♥ :D
OdpowiedzUsuńjak fajnie, że w końcu nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńi też szybciutko oczekuję nowego rozdziału, a nawet rozdziałów, bo jestem ciekawa jak rozwiną się relacje Key-Minho... i co się stało, że stał się takim zimnym chamem xDDDD no i oczywiście Key-Jjong, bo to wiadomo xDDDDD
i Jjong jaki szczeniorek, aż chce się do poklepać po główce żeby się mocniej ucieszył xD
mówiłaś, że ci się rozdział nie podoba, głupia tyyy xDDD dobry jest... oby wena dopisała i następnym razem, bo tasiemce najlepsze *_____*
Wybaczcie za moje komentarzowe opóźnienia. Czytam to co piszecie, ale jakoś, nigdy albo- nie mogę się ze brać do napisania czego twórczego, po waszymi FF,albo- kiedy zaczyna to robić,ktoś czegoś 'nagle(?)' ode mnie chce. Dzisiaj jednak powiedziałam 'basta' i o to jestem! :D
OdpowiedzUsuńCóż mogę rzec...
Może zgodzę zacznę od tego, ze podzielam dziwność z 'Kei-chan' dotyczącą Jonghyun.Ja również nie zaufałabym komuś, kto jest aż tak 'pozytywny'. Byłoby to dla mnie po prostu podejrzane. Ale może się mylę i pan Kim jest spoko gość i nie udaje ;)
Minho jest wredny, momentami wkurzający, ale... czemu nie? Po za tym uchyliłaś rąbka tajemnicy i okazało się, ze nie był taki zawsze. Coś się wydarzyło, coś co go zmieniło.A jaz chęcią poczekam i dowiem się co to takiego było :)
Życzę wam obu dużo weny i czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam,
Lilyth
Zajebisty , człowieku normalnie cały czas chichotałam z podekscytowania .
OdpowiedzUsuńByły takie zajebiste momenty ze ciarki po mnie jeździły jak pchły po psie .
Cudowny . Proszę napisz szybko następny :"D
Podoba mi sie !! I co mnie tu klamiesz ? Wyszlo ci swietnie. Jestem ciekawa co bedzie dalej ;) czytajac ten rozdzial na telefonie myslalam ze do konca nie dojade a jednak udalo sie i ciesze sie niezmiernie z tego powodu. Mam nadzieje iz nie bedziesz kazala nan dlugo czekac na kolejny rozdzial ;] zycze weny i serdecznie pozdrawiam !!
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie, na początku kojarzyło mi się z dramą "To The Beautiful You". Ale jakby dłużej nad tym pomyśleć, to się cieszę. Dramę uwielbiam, a kiedy się skończyła czułam się jakoś dziwnie. Teraz czytając to opowiadanie cieszę się, ponieważ znalazłam coś podobnego, ale oczywiście nie takiego samego, więc w tym tkwi plus ^o^
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie notki, i szczerze powiedziawszy, najbardziej przypadło mi do gustu opowiadanie "Destiny". Hmmm, sama nie wiem dlaczego. Byc może przez 2mina, którego tak uwielbiam, albo raczej przez fabułę, która zaczyna się fantastycznie! Mam nadzieje, że za niedługo dodacie 1 rozdział, na który czekam <3
Hej świetny blog :) bardzo ciekawe posty, zapraszam do mnie dopiero się rozwijam :)http://travelmakerhyoji.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJak możesz powiedzieć, że bedzie nudny? "~" Tak bardzo spodobało mi się to opowiadanie, że normalnie...normalnie...no...Zajebiste jest i tyle!
OdpowiedzUsuńKocham taką ponurą wersję Minho i Taki wesoły Jonghyun i Onew..super. Czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję, pojawi się szybko ~^^
~Hira
Wybacz, że nie na temat opka, ale:
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do "The Versatile Blogger" ;3
http://yaoikpop1.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger_16.html
Nominowałam Cię ^^
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadania-kuroshitsuji.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger.html
Nominowałam cię do "The Versatile Blogger" http://beststory.blog4u.pl/komentarze-690312-the-versatile-blogger.html
OdpowiedzUsuńMoże ktoś zmienić tą tycią czcionkę na większą? Strasznie męczy oczy i uprzykrza czytanie czegoś tak wspaniałego...
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział :D Tylko jedno pytanko... Będzie Tae? Będzie? Będzie? Mam nadzieję :P
Czemu tak dawno był dodany ten rozdział? A gdzie nowy? Chcę... Proszę :) Będę czekała na jego pojawienie się. Na pewno będzie dobrze dopracowany i powali nas wszystkich z nóg, tak? Przynajmniej wg mnie tak będzie xD
Pozdrawiam ;3
Proszę ,powiedz mi ,że to będzie MinKey. Błagam! Byłoby zajebiście gdyby było to MinKey! Wybacz ,ale to mój najukochańszy paring i myśl ,że to może właśnie będzie MinKey przyprawia mnie o dreszcze ekscytacji. Jjong wydaje mi się strasznie podejrzany. Nie tylko przez swoją nadmierną optymistyczność. Mam cię na oku Dino. Czuj się obserwowany. Key,hmm...Brakuje mi tu trochę jego wrodzonej złośliwości ale czas pokaże. W końcu to dopiero drugi rozdział. Onew. Heh. Onew idealnie pasuje mi do takiego dobrego i uczynnego kujonka. A co do Minho...Nie wiem czy dobrze myślę i moje zdolności detektywistyczne są na dobrym tropie ale... Zdaje mi się ,że Minho poczuł (odczuł) w przeszłosci jakiś zawód miłosny(?). I znając życie będzie to 2min. Yhh,nie cierpię tego paringu. Ale wracając od Minho. To właśnie przez nieszczęśliwą miłość stał się cytuje "takim zimnym draniem". A te ich sprzeczki (Key vs Minho) są boskie! Śmiałam się przy nich głośno i podobnie jak Key rozbolał mnie brzuch. Ogólnie czytając ten rozdział (i poprzedni zresztą też) miałam bardzo wesoły humor. Taki pocieszny jest. Od razu człowiekowi się humor poprawia. Ołłł,trochę się rozpisałam. Mam nadzieje ,że nie masz mi tego za złe. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Życzę ci duuuuuuuuuużo weny i dobrego humoru. Pozdrawiam! ^^ KiRa
OdpowiedzUsuń