Sky Blue Bobblehead Bunny

9 stycznia 2013

Shine School Boys II - Zocha









Oto jest II rozdział Shine School Boys. ^^
Pierwszy rozdział był krótki, ale za to ten jest tasiemcem. Wiem, że w większości może się nie spodobać, ponieważ mimo swej długości, mało co się w nim dzieję. Jednakże, dopiero wszystko rozwijam i postaram się was zaciekawić już wkrótce.
 Po za tym wewnętrznie mam wrażenie, że zawaliłam sprawę, więc od razu przepraszam.
 Jeśli są jakieś błędny, to proszę o wybaczenie oraz śmiałe wskazanie ich ^^
Mam nadzieję, że chociaż trochę się spodoba, życzę miłego czytania i liczę na komentarze ^^


                                                                                                                           Zośka ~





Uchyliłem powieki, czując nieznośne ssanie w żołądku. Podniosłem się do pozycji siedzącej, przecierając oczy. Światło pochmurnego dnia wlewało się przez okno, nie drażniąc mojego wzroku blaskiem. Czułem się okropnie.
Wczorajszy głód powrócił ze wzmożoną siłą, a zmęczenie nie ustąpiło. Mało tego, wydawało mi się, że zasnąłem zaledwie na pięć minut. Westchnąłem ciężko i wstałem z łóżka od razu je ścieląc. Wykonałem kilka porannych ćwiczeń, próbując rozruszać zastane mięśnie. Jednak niewyspane ciało nie chciało ze mną współpracować.
Podszedłem do torby, której jeszcze nie zdążyłem rozpakować. Wyjąłem z niej kosmetyczkę, która wyglądała jak kwadratowa kula ziemska, ze względu na oryginalny motyw. Odszukałem pod stertą estetycznie poskładanych ubrań czystą bieliznę, a następnie chwyciłem mundurek i wyszedłem z pokoju. Początkowo po cichutku, kierowałem się w stronę łazienki bojąc się, że zaraz z sąsiedniego pokoju wyskoczy wysoki brunet z kolejnymi błyskotliwymi argumentami, wyssanymi z palca.
Zauważyłem, że drzwi do jego pokoju są lekko uchylone. Nadstawiłem uszu, słuchając czy może nie ma go w łazience, ale z powodu braku szumu lejącej się wody wywnioskowałem, że pewnie gdzieś wyszedł.
Czyżby poszedł wkurzać kogoś innego? Ach, chociaż trochę spokoju.
Wszedłem do łazienki, cicho nucąc sobie pod nosem i zamknąłem drzwi na klucz. Położyłem przyniesione rzeczy obok obszernej, podwójnej umywalki. Podniosłem wyżej wzrok i o mało nie krzyknąłem, widząc swoje oblicze w lustrze.
- Kim ty jesteś i czego chcesz ode mnie! – zawołałem, widząc swoja bladą twarz z siniakami pod oczami i rozczochrane włosy. W swoim odbiciu doszukałem się podobieństwa do widma, albo innego upiora. Musiałem coś z tym zrobić, nie mogłem przecież pójść tak między ludzi. Najpierw postanowiłem wziąć relaksujący prysznic i się trochę rozluźnić. Letnia woda zmywała ze mnie zmęczenie, orzeźwiając moje ciało i umysł. Gdy odprężony wyszedłem z kabiny i znów spojrzałem w lustro, miałem bardziej optymistyczne myśli co do swojego wyglądu. Żartowałem sobie w myślach, że wyglądam jak azjatycki wampir z mokrymi włosami. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Wykonałem dosyć szybko jak na mnie, poranną toaletę. Ubrałem mundurek, prężąc szyje przy zapinaniu guzików marynarki, poprawiłem jeszcze krawat i sięgnąłem  po kosmetyczkę.
Ułożyłem  jeszcze  wilgotne włosy i przygładziłem grzywkę. Spryskałem  swe ciało perfumami i zadowolony skierowałem się do wyjścia, otworzyłem drzwi i przypomniałem sobie, że wypadałoby ukryć niektóre niedoskonałości.
Nigdy nie widziałem nic złego w tym, że używam kosmetyków takich jak kredka, korektor czy BB cream. Skoro kobieta robiła to by wyglądać ładnie, to czemu nie może zrobić tego także mężczyzna? Nałożyłem na twarz podkład i rozsmarowałem, następnie chciałem poprawić kontur oczu.

- Nie wiedziałem, że dzielę pokój z transwestytą – usłyszałem kpiący głos i upuściłem kredkę, która z cichym brzdękiem wpadła do umywalki.
Odwróciłem gwałtownie głowę, napotykając na opartego nonszalancko o framugę drzwi – Minho. Kurczę, dlaczego otworzyłem te drzwi. Przez chwilę byłem wściekły równocześnie na niego i na siebie.
- Wiesz, że się puka? – warknąłem, puszczając jego uwagę mimo uszu, prychnął tylko.
- Mam to robić nawet we własnej łazience? – rzucił kpiarskim tonem i wszedł do środka. Patrzcie to jaki się pan i władca znalazł!
Miał na sobie czarne spodenki przed kolano i jasno zieloną bluzkę z granatowymi paskami po bokach, która w dodatku była przepocona.
Ćwiczył i to musiało być powodem jego porannego zniknięcia.
- Skończ się już pindrzyć przed tym lustrem, bo chcę wziąć prysznic – stanął koło mnie zaplątując ręce na piersi.  Swoimi docinkami doprowadzał mnie do granic możliwość i z ledwością powstrzymywałem się od rzucenia mu obraźliwego zwrotu.
- Tak, przydałoby ci się – zachichotałem, widząc grymas złości przechodzący przez jego twarz i poczułem satysfakcję. Spojrzał w umywalkę i wyciągnął z niej wcześniej opuszczoną przeze mnie rzecz. Obrócił ją kilka razy w palcach, przyglądając jej się z udawanym zaciekawieniem.
- To chyba twoje – podał mi ją prosto do dłoni – nie zapomnij jeszcze umalować paznokci, ust i rzęs.
Ogarnęła mnie taka złość, że miałem ochotę wbić mu tę kredkę prosto w oko.
Warknąłem cicho i cały zjeżony odwróciłem się do niego plecami, kierując w stronę drzwi. Chciałem jak najszybciej zmyć mu ten cwaniacki uśmieszek z tej małej gęby. Nagle przy szafeczce zauważyłem, zwinięty w rulonik puchaty ręcznik, złapałem go szybko i cisnąłem w twarz chłopaka. Niczego niespodziewający się Choi, poślizgnął się na małej kałuży wody, którą zostawiłem po kąpieli i runął na ziemię.
Przestraszyłem się jego ewentualnej zemsty, więc chwyciłem swoje rzeczy i wybiegłem z łazienki, śmiejąc się głośno.
- Pożałujesz! – krzyknął za mną, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.
Wpadłem do pokoju, nie mogąc opanować skurczów przepony. Otarłem łzy, które pojawiły się w kącikach moich oczu. Nie mogłem wyzbyć się widoku padającego na tyłek współlokatora. Ma za swoje! Może nie powinienem śmiać się z czyjegoś wypadku, ale on, w pełni na to zasłużył. Po kilku minutach niekontrolowanego chichotu, postanowiłem wyjść z mieszkania, zanim brunet zdąży się wykąpać. Wolałem oszczędzić sobie konfrontacji z nim. Wiedziałem, że za ten mały atak, mógłby mi się nieźle odpłacić. Podniosłem się z łóżka, na które opadłem wcześniej dusząc się ze śmiechu. Odszukałem w papierach, które dała mi wczoraj pani Eva,  plan dzisiejszego dnia. Rzuciłem na niego okiem i ucieszyłem się, widząc, że nie mamy dzisiaj lekcji, tylko jakieś zajęcia z nową klasą i wychowawczynią, trochę czasu dla siebie, aby zapoznać się ze szkołą, oraz ćwiczenia na boisku szkolnym. Co do tego ostatniego punktu, to miałem nadzieję, że te ciemne chmury ześlą obfity deszcz i będziemy mogli odpuścić sobie wysiłek fizyczny. Wrzuciłem kartkę do małego brązowego plecaka, podejrzewając, że większy nie będzie mi potrzebny. Tym razem, gdy wychodziłem z pokoju, słyszałem szum wody, który bardzo mnie uspokoił.               
        Spokój, zaraz zastąpiło podekscytowanie, gdy znalazłem się na korytarzu, a obok mnie przechodzili inni uczniowie. Posyłałem im szerokie uśmiechy, które odwzajemniali. Na zwykłym korytarzu szkolnym odczuwałem więcej sympatii i akceptacji od strony ludzi, których nawet dobrze nie znam, niż w dormie. Przecież miałem go dzielić razem z Minho cały rok szkolny. Trochę mnie to zmartwiło, ponieważ nie chciałem więcej słyszeć docinków z jego strony, ani widzieć aroganckiego zachowania. Pragnąłem odnaleźć przyjaciela. Kogoś, kogo będę mógł traktować jak bliską mi osobę, bo moja jedyna rodzina jest daleko. Bałem się samotności. W innym przypadku, muszę zakupić więcej ręczników i traktować twarz mojego współlokatora jako tarczę. Wydaje mi się, że nie prędko dojdziemy do porozumienia.
 Przypomniałem sobie, że do godziny dziesiątej mieliśmy zjeść śniadanie w stołówce. Zerknąłem na duży zegar z białą tarczą, który wskazywał wpół do dziewiątej. Miałem jeszcze dużo czasu, wystarczająco by tam trafić i zjeść. Myśl o jedzeniu ponownie wywołała u mnie ból żołądka, który pewnie wyglądał już jak suszona śliwka. Zaburczało mi brzuchu, na tyle głośno, że mijający mnie chłopcy, spojrzeli na mnie zdziwieni. Poczułem skrępowanie i oblałem się rumieńcem.
Dawno miałem cokolwiek w ustach, a to skłoniło mnie do jak najszybszego odnalezienia miejsca, gdzie będę mógł najeść się do syta. Zaryzykowałem i poszedłem za dwoma chłopakami, którzy wyszli ze swojego dormu. Miałem nadzieję, że kierują się na stołówkę, bo jak nie to zaraz dostanę skrętu kiszek. Kroczyłem za nimi z pozoru spokojną miną, kiedy tak naprawdę, ledwo powstrzymywałem się od grymasu. Byłem szczęściarzem, bo najwyraźniej im się śpieszyło i szybkim krokiem dotarli na miejsce, a ja tuż za nimi.
Widząc ogromną salę z wielkimi oknami, przez które jeszcze lepiej było widać szarobure chmury, ogarnęło mnie takie szczęście jakbym trafił do ziemi obiecanej. Było pełno stolików i kucharka, stojąca przy blacie z chochelką. Ustawiłem się w kolejkę za wysokim, krępym i krótko ostrzyżonym szatynem.
 Na widok tych pyszności za szybą, aż pociekła mi ślina, a żołądek wydawał się sycić samym widokiem. Gdy przyszła moja kolei poprosiłem starszą panią, która przypominała mi ciepłą i wielkoduszną babcię, o naładowanie sporej ilości potraw.
- Jesteś pewny, że to wszystko zjesz, kochanieńki? – zapytała życzliwym głosem, nakładając już którąś z kolei łyżkę sałatki.
- Tak, tak, może nie wyglądam, ale mam apetyt jak wilk! – zaśmiałem się, tupiąc nerwowo nogą z niecierpliwienia. Kobieta podała mi tackę, a talerz, który na niej był, zdawał się być za mały aby pomieścić wszystko, chociaż wyglądał na największy jaki tutaj mają. Wycofując się ostrożnie z moją zdobyczą, zdałem sobie sprawę, że będę musiał poszukać sobie miejsca, tylko koło kogo?
Przystanąłem przy dużym okrągłym filarze, rozglądając się dookoła i rozważając dostępne opcje. Nagle poczułem na sobie czyjś intensywny wzrok. Uniosłem głowę i zobaczyłem tuż naprzeciwko Jonghyuna z dwoma innymi chłopakami siedzącymi tyłem do mnie. Uśmiechnął się łobuzerko w moją stronę, nadal przypatrywał się mi z ciekawością. W moim gardle pojawiła się wielka gula, a nogi wydawały się cierpnąc w kostkach. Uniósł powolutku dłoń do góry i pomachał nią na znak zaproszenia. Jeszcze nigdy nie czułem się tak onieśmielony i to jeszcze przez chłopaka. Zamknąłem szybko powieki, czując nadmierne szczypanie, przez to, że chwilowo zapomniałem o mruganiu, gdy je otworzyłem zobaczyłem tuż obok siebie ucznia w dużych okularach. Nie myśląc wiele, przysiadłem obok niego. Ku zaskoczeniu Jonghyuna i siebie. Nie wiedziałem czy to było w akcie paniki, czy zawstydzenia. Chociaż takie odczucia towarzyszyły mi dosyć rzadko.
Chłopak do którego się przysiadłem spojrzał na mnie zdezorientowany, ale zaraz uśmiechnął się serdecznie. Miał dłuższe brązowe włosy, które uczesane były bardzo schludnie i ani jeden nie odstawał od drugiego. Jego twarz była duża i typowo dla azjatyckiej urody – płaska z ładnym nosem. Usta miał pełne, ładnie wykrojone i blade, a oczy migdałowe i ciemne, zasłaniały je kujonki w ciemno zielonej oprawce.
- Przepraszam, nawet nie zapytałem czy mogę się przysiąść – przypomniałem sobie o grzeczności.
- To żaden kłopot! Bardzo się cieszę, że ze mną usiadłeś – uniósł kąciki ust ku górze, ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
- Jesteś nowy, pierwszak? – spytał, przyglądając mi się znad okularów.
- Nie, druga klasa – rzuciłem, szybko przełykając to co miałem w buzi.
Nie mogłem się powstrzymać, bo byłem straszliwie głodny.
- Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem – kontynuował, patrząc z politowaniem jak jem swoje śniadanie niczym zdziczałe zwierzę, które przez miesiąc nic nie jadło.
- Przyjechałem ze Stanów –  powiedziałem z pełnymi ustami, zapominając o dobrych manierach. Mój towarzysz tylko zachichotał i zaczął konsumować swój posiłek, który prawie skończył. Jadłem łapczywie i szybko, a dawno nic nie spożywałem, co skończyło się ponownym bólem brzucha. Miałem wrażenie, że zaraz eksploduje, chociaż nie byłem jeszcze najedzony. Oparłem się o oparcie krzesełka, zostawiając sobie trochę na później.
- Tak w ogóle to Kim Kibum jestem – powiedziałem, delikatnie masując sobie brzuch.
- Ja jestem Lee Jinki, ale przez dwa lata w tym liceum zdobyłem pseudonim – Onew – przedstawił się, a ja kiwnąłem głową z uznaniem. Dostał taki artystyczny pseudonim.
- Jesteś w trzeciej klasie, tak? – zapytałem, o on pokiwał głową, wkładając do ust trochę makaronu i szybko go przełknął.
Chociaż dopiero co się sobie przedstawiliśmy już czułem sympatię  do tego chłopaka.
- Fajnie, że zdecydowałeś się uczęszczać do tego liceum, nie pożałujesz – zapewnił mnie, odstawiając pusty talerz na bok.
- Też tak sądzę. Bardzo mi się tu podoba – posłałem mi życzliwy uśmiech, rozglądając się po stołówce, która też przypadła mi do gustu.  Onew nagle zesztywniał i dźgnął mnie łokciem.
- Ten sportowiec się na ciebie gapi – szepnął mi do ucha trochę spięty.
Popatrzyłem w to miejsce, gdzie mi kazał i zobaczyłem siedzącego po prawej stronie Minho. Patrzył na mnie podejrzliwie z głową podpartą na dłoniach, zza splecionych palców można było dostrzec ten jego kpiarski uśmieszek.
- A to… Nie przejmuj się, to tylko mój współlokator – uspokoiłem nowo poznanego kolegę – czemu się tak zdenerwowałeś?
- Zazwyczaj nie zwraca na nikogo uwagi, siedzi przy innym stoliku z bandą siłaczy, a teraz usiadł sam i patrzy się w naszym kierunku. Myślałem, że coś do nas ma – powiedział, odwracając się tyle ile mógł, tyłem do bruneta.
- Więc on zawsze taki był? Chłodny i arogancki? – pytałem Onew, myśląc, że to jednak nie ja jestem powodem, przez który ten chłopak jest taki gburowaty.
- Do półrocza pierwszej klasy był inny – wesoły, serdeczny.  Potem coś się wydarzyło i zrobił się taki zimny. Na prawdę musisz mi opowiedzieć, kiedyś jak się z nim mieszka. Odzywa się w ogóle?
Zaśmiałem się pod nosem, mając przed oczami poranne zdarzenie w łazience.
- Jasne, że się odzywa, tylko żebyś słyszał jak! – odpowiedziałem, widząc zainteresowanie chłopaka.
- Tego się nie spodziewałem -  rzucił, a w jego głosie wychwyciłem nutkę zdziwienia.
Rozmawialiśmy jeszcze na wiele tematów i zdałem sobie sprawę, że właśnie zyskałem nowego przyjaciela. Jinki był bardzo mądrym chłopakiem, a sama dyskusja z nim pochłonęła mnie całkowicie, aż straciłem rachubę czasu. Był na tyle dobry, iż poinformował mnie, że za dziesięć minut, zaczynają się moje zajęcia. Do tego jeszcze szczegółowo wytłumaczył jak dojść do klasy. Podziękowałem mu i obiecałem dozgonną wdzięczność.
Wystrzeliłem ze stołówki niczym torpeda, pełny sił i pozytywnych myśli. Tłok na korytarzu był jeszcze większy niż wcześniej, więc gdyby nie Lee to bym się zgubił. Przepychałem się, próbując zdążyć, ale slalomy pomiędzy innymi uczniami tylko mnie spowalniały. W końcu po biegu z przeszkodami, stanąłem dwie minuty przed czasem pod moją nową klasą. Poprawiłem trochę rozczochrana grzywkę i nabrałem powietrza, uspokajając mieszankę uczuć wewnętrznych, która ciążyła mi w płucach.
Z impetem popchnąłem drzwi i moim oczom ukazała się klasa z pojedynczymi ławkami, a na nich uczniów, którzy robili co chcieli. Jeden żuł gumę i klikał coś na telefonie, kolejny składał samolociki z papieru, jeszcze inny złączył dwie ławki i uciął sobie na nich drzemkę. W ogromnym szoku wszedłem do środka, siadając w trzeciej ławce od okna. Byłem przygotowany na grzeczniutką klasę, ładnie mówiącą ,,Dzień dobry”, a trafiłem na taką, w której ślicznie robią balony z gumy do żucia.
Westchnąłem, próbując skupić się na punkcie przed sobą i odbiec od rzeczywistości, ale zasłoniła mi go czyjaś głowa. Mocno podirytowany, klepnąłem ów osobnika w ramię. Odwrócił się, a ja zajęczałem żałośnie.
- Powinienem teraz wsadzić ci ten ręcznik w jadaczkę – prychnął Minho, za którym miałem nieszczęście siedzieć. Schowałem twarz w dłoniach, przeklinając siebie za to, że wybrałem akurat tę ławkę. Następnie moje wyklinania przeszły na niego, bo co takiego złego zrobiłem, że musiał chodzić ze mną do klasy? Czemu on? Przetarłem oczy mając nadzieję, że zamiast bruneta ujrzę Onew, ale  tak się nie stało. Zrezygnowany i zrozpaczony, oparłem się o blat ławki i policzyłem do dziesięciu, aby się uspokoić.
Gdy tak sobie odliczałem, poczułem dźganie butem w plecy. Odwróciłem się szybko, będąc gotowym rozerwać człowieka, który to zrobił.
Ktoś niepotrzebnie, jeszcze bardziej nadwyrężał moje już nadszarpnięte nerwy.
- Furia w twoich oczach mnie przeraża, Kibum – zaśmiał się przystojny chłopak, którego miałem przyjemność poznać wczoraj. Ucieszyłem się na jego widok, bo przynajmniej jedna osoba, którą polubiłem znalazła się w składzie tej klasy.
Miałem nadzieję, że nie będzie tak źle, skoro za  moimi plecami siedzi Jonghyun. Chłopak, który od początku mnie zaintrygował, a jednocześnie onieśmielał. Widok jego uśmiechu złagodził moją rozpacz i poczułem się pewniej.
-  A na co liczyłeś, kopiąc mnie trampkiem i brudząc mój nowy mundurek? – udałem lekko urażonego, a chłopak teatralnie przewrócił oczami i zignorował moje pytanie.
- Nie spodziewałem się, że będziemy razem chodzić do klasy – powiedział, bacznie mi się przyglądając, jakbym był rzeźbą wystawioną w muzeum.
- To źle? – zapytałem, unosząc brwi do góry.
- Wręcz przeciwnie, w końcu trafił tutaj ktoś normalny – zachichotał – rozglądnij się wokół – dodał, a ja zrobiłem to co kazał.
- Tam przy ścianie siedzi Chudy – wskazał lekko głową na otyłego chłopaka, który upychał się półmetrową kanapką. Spojrzałem na drugiego Kima pytająco, bo ten uczeń, miał raczej kontrastujące ze swoim wyglądem przezwisko.
 – Uwierz mi, on myśli, że jest szczupły, a powiedzenie do niego ,,grubasie” to tak jakbyś sam wydał na siebie wyrok śmierci - nachylił się nad ławką i próbował dostać do mojego ucha, a jego gorący szept sprawił, że po moim ciele przebiegła fala dreszczy.
- Tam, za nim siedzi JoonSeok, który wszystkie swoje problemy rozwiązuje siłą, ponieważ nie ma mózgu i myśli nerką – rzucił tym razem, nawet na niego nie wskazując tylko delikatnym ruchem oczu dał mi wskazówkę, który to chłopak.
Był to ten sam, za którym stałem w kolejce na stołówce. Krótko ostrzyżony i potężnie zbudowany.
- W ostatniej ławce siedzi Daeho, nasz klasowy malarz, ma talent, ale jego obrazy bywają dosyć kontrowersyjne –  tym razem bez wahania, wskazał na siedzącego w ostatniej ławce szczupłego bruneta w dłuższych włosach i nieobecnym spojrzeniu.
- W środkowym rzędzie na końcu, siedzi sześciu zgrywusów, jak sami mówią :
,, Żarty to  esencja życia, bo czym byłby świat bez humoru”, nie wiem kto im wymyślił taki zwrot, ale ich psikusy bywają naprawdę bolesne – pomachał uczniom, którzy właśnie konstruowali samolocik, strzelający atramentem.
- A przed tobą siedzi Minho, jeden ze sportowców, który z każdym kolejnym dniem coraz bardziej dziwaczeje –  zniżył głos, aby nikt oprócz mnie nie mógł tego usłyszeć.
Parsknąłem śmiechem, na to stwierdzenie i pokiwałem głową zgadzając się z jego słowami.
- Pomyślałem, że mam obowiązek przedstawić nowemu koledze większość klasy, a szczególnie tych, których powinien znać i uważać na nich – wyprężył się na krześle przeciągając, a przez opinający materiał błękitnej koszuli, zauważyłem jego napięte mięśnie ramion. W mojej głowię dzwoniło stwierdzenie ,,nowy kolega”, może to niewiele znaczyło, ale bardzo chciałbym aby tak właśnie było. Wydawał się być osobą, której nie da się nie lubić.
- Dzięki, jesteś dobrym kolegą.
- Drobiazg – rzucił, puszczając mi perskie oczko.
Taki delikatny gest, sprawił, że znów mnie zamurowało i nie wiedziałem co powiedzieć, ani zrobić. Patrzyłem na niego z otwartą buzią tak, jakby moje ciało zostało sparaliżowane przez wężowy jad. Nagły przypływ gorąca zdawał się być nie do zniesienia. Albo on na mnie tak działał, albo jestem jakimś wybrykiem natury i przechodzę menopauzę. Wziąłem głęboki wdech i wypuściłem powietrze przez nos z zamiarem powrócenia do normalności. Na szczęście Jonghyun, bazgrał coś po zeszycie i nie zauważył mojego dziwnego zachowania.
-  Dzień dobry! – zawołała nauczycielka, którą już znałem. Weszła wesołym krokiem do klasy, a wszyscy jak na komendę usiedli prosto, chowając do toreb rzeczy, którymi zajmowali się wcześniej.
-  Witajcie panowie, mam przyjemność uczyć was kolejny rok języka angielskiego i  ponownie  być waszą wychowawczynią. Większość  już mnie zna, ale dla kilku nowicjuszy przedstawię się. Nazywam się Eva Park i bardzo się cieszę, widząc w tej klasie nowe uśmiechnięte twarze. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracowało! – powiedziała, a stukot jej obcasów, gdy przechadzała się po sali, wydawał się odbijać echem po klasie. Nigdy bym nie pomyślał, że może być tutaj tak cicho. Przystanęła przy biurku i oparła się o nie, patrząc po kolei na każdego z nas. Wykorzystując czas, przyglądnąłem się jej ubiorowi. Byłem chyba jednym z nielicznych chłopców, którzy zwracali na to uwagę.
Miała na sobie kremową, ołówkową spódnice, różowe buty na koturnie i tego samego koloru sweterek z guziczkami. Krótkie brązowe włosy zaczesała na bok i wpięła kilka spineczek, przypominające różyczki. Wyglądała młodo i atrakcyjnie, jakby miała iść na randkę, a nie na lekcję do szkoły.
- Na początek kilka spraw organizacyjnych. Jako, że w tym roku doszło do naszej szkoły wielu nowych uczniów, dyrekcja postanowiła w najbliższy weekend zorganizować wyjazd na obóz – wrzaski i wiwaty nie pozwoliły kobiecie skończyć tego, co chciała powiedzieć. Przez jej twarz przemknął pobłażliwy uśmiech i poczekała aż wszyscy się uspokoją. Patrzyłem na nią lekko zdziwiony, ponieważ nie dochodziła do mnie ta informacja. Usłyszałem głośny okrzyk radości Jonghyuna za plecami, który zabrzmiał na tyle zabawnie, że zaśmiałem się pod nosem. Obóz zapoznawczy? Czemu nie. Pani Eva uciszyła uczniów stanowczym ruchem ręki.
- Wyjazd będzie o godzinie szóstej rano w piątek. Jedna z zielonych szkółek pozwoliła nam skorzystać z obszaru przeznaczonego na obozy, tam rozbijemy namioty, przygotujemy jedzenie i urządzimy sobie kilka zabaw. Następnego dnia ruszymy na pobliską plażę, będziecie mogli spróbować narciarstwa wodnego i nurkowania. W niedziele zwiedzimy kilka miejsc, kupicie sobie pamiątki, a wieczorem czeka nas zjawiskowy pokaz wodny w centrum miasta. – Nauczycielka rozmarzyła się kończąc ostatnie zdanie, a wszyscy obecni w klasie, razem z nią. Na myśl o narciarstwie wodnym poczułem przyjemny dreszcz. Uwielbiam tę dyscyplinę sportową, więc chętnie skorzystam z okazji. Co do obozu, miałem złe przeczucia. Noc w namiocie, a tuż obok na pewno ciemny las, dzikie zwierzęta i robaki. Chociaż powinienem ścierpieć ten weekend w śpiworze. Tak, muszę być dobrej myśli.
Wrzawa jaka powstała po ogłoszeniu dobrej wiadomości, zmusiła kobietę do chwilowego zajęcia miejsca przy biurku i zagłębienia się w magazynie o modzie, który widziałem już wcześniej.
Wykorzystałem sytuacje na rozmowę z brunetem, siedzącym za mną. Odwróciłem się zastając go w gorliwej dyskusji z kilkoma innymi chłopakami. Zrobiło mi się trochę smutno, ponieważ był jedyną osobą z którą chciałem podzielić się zdaniem na ten temat. Chciałem już powrócić do poprzedniej pozycji, patrząc przed siebie, ale coś złapało mnie za ramię. Spojrzałem w twarz osobnika, który to zrobił i uśmiechnąłem się szeroko, widząc roześmiane i błyszczące oczy Jonghyuna.
- Bardzo dawno nie byliśmy na takiej wycieczce! Rany, jak super, że dyro w końcu pomyślał o przyjemnościach dla uczniów tej szkoły – mówił bardzo szybko, a wiercenie się na krześle, świadczyło o jego podekscytowaniu.
- Też się cieszę. W końcu jestem nowym uczniem, poznam innych i nawiąże
nowe znajomości – zachichotałem, podpierając się o oparcie krzesełka. Chłopak zmarszczył brwi, a na jego twarz wstąpił grymas, co trochę mnie zaskoczyło.
Niezadowolenie prysnęło tak szybko, jak się pojawiło i znów patrzył na mnie migoczącym wzrokiem.
- Po co ci inni, skoro masz mnie – wskazał na siebie, dumnie wypinając klatę.
Był taki… idealny. Z pozytywnym nastawieniem do życia, wesoły i uśmiechnięty, a do tego przystojny. Gdy  patrzyłem na niego, widziałem w nim przyjaciela wprost dla mnie.
Spojrzałem kątem oka na Minho, który nie ukrywał swojego znudzenia i nie podzielał dobrego humoru całej klasy. Siedział jakby nadąsany. Gdyby tylko miał inne nastawienie, to być może próbowałbym go zagadać, ale wiedziałem, że skończyłoby się to tylko fuknięciem w moją stronę. Sam sobie na to zasłużył.
Wkrótce potem, nauczycielka postanowiła zacząć prowadzić lekcję. Obmówiła nakazy i zakazy, jakie obowiązują na jej zajęciach, co mało mnie interesowało. Nie mogłem się doczekać okazji, kiedy będę mógł zadziwić rówieśników moim nienagannym angielskim. Niestety, gdy wychowawczyni chciała przejść do tematu, zadzwonił głośno dzwonek i wszyscy zerwali się z krzeseł jak poparzeni.
Wyszedłem z klasy jako ostatni, rozglądając się za Jonghyunem, ale widocznie musiał wybiec jako pierwszy. Zerknąłem na dzisiejszy plan, wynikało z niego, że teraz przysługiwał nam czas wolny. Prychnąłem wściekły. Nie znałem dobrze szkoły, więc gdzie miałem wykorzystać ten przywilej. Rozglądnąłem się i wytężyłem wzrok, widząc w oddali napis ,,Biblioteka”. Tak, to dobry pomysł, żeby się tam udać. W tym miejscu zawsze traci się poczucie czasu. Na korytarzu tłok był odrobinę mniejszy, niż na poprzedniej przerwie. Przeciskałem się między ludźmi, niekiedy depcząc komuś po stopach.
Po kilku minutach dostałem się do środka i uśmiechnąłem szeroko na widok nowoczesnej sali. Kilka rzędów komputerów, drewniane regały z książkami,
które zachwycały obfitością oraz wygodne fotele, sprzyjające zagłębianiu się w lekturze.
- Kibum! Nie spodziewałem się, że zajrzysz w takie miejsce – usłyszałem głos dochodzący z lewej strony. Przy stoliku z masą rozłożonych książek siedział Jinki.
- Od czasu do czasu, nawet mnie, zdarzy się wpaść do biblioteki – usiadłem naprzeciwko niego i od razu ogarnął mnie dobry humor z powodu jego widoku.
- I jak pierwsza lekcja? – zapytał, zamykając grubą książkę w twardej okładce.
Musiał mieć naprawdę fantastyczne stopnie, skoro często przesiaduje nad tyloma podręcznikami.
- Nie było najgorzej. Można powiedzieć, że mi się podobało.
- Pomijając twoje pierwsze wrażenie, nadal sprawiasz wrażenie zagubionego. Kiedy wszedłeś tutaj, wyglądałeś jak bezbronny koteczek, który się zgubił – rzucił, segregując książki. Jedne odkładał na blat, a inne pakował do plecaka.
- Właściwie… - zacząłem – nie wiem, gdzie tutaj cokolwiek jest.
Onew zasunął zamek błyskawiczny  i zerknął na mnie z lekkim zdziwieniem.
- Jak to? Nikt nie oprowadził cię po szkole? – nie odpowiedziałem, tylko pokiwałem przecząco głową.
- Dlaczego nie zrobiła tego Pani Eva?
- Nie chciałem jej fatygować, bo pomyślałem, że zrobi to mój współlokator  - bąknąłem pod nosem, przez co chłopak musiał nachylić się nad stołem by mnie usłyszeć.
-A okazał się nim Minho! Prędzej mi kaktus na ręce wyrośnie niż ten zgodzi się ciebie oprowadzać – parsknął śmiechem i wstał.
- Nie martw się, ja ci wszystko pokaże! – poklepał mnie po plecach – tylko oddam te podręczniki i zaraz wracam.  – Zniknął za regałem z książkami historycznymi.
Wpatrywałem się w przestrzeń przez dobre kilka minut, oczekując jego powrotu. Jakie wielkie było moje zdziwienie, gdy zamiast niego, ujrzałem wesołkowatego chłopaka z szerokim uśmiechem. Czyżby Onew przetransformował się w Jonghyuna?
- Witaj ponownie, mój kolego! – zawołał radośnie, obejmując mnie ramieniem.
Przypominał szczęśliwego szczeniaczka, a do pełnego jego wyglądu brakowało mu tylko psich uszu i merdającego ogona. Był bardzo sympatyczną osobą, wręcz zarażał swym szampańskim humorem.
- Słyszałem, że trzeba cię oprowadzić po szkole, więc jestem! – zawołał, a mnie przez chwilę zamurowało.
- Wiesz, Onew miał to zrobić, właśnie na niego czekam – powiedziałem trochę nieśmiało. Na twarzy chłopaka przez chwilę zagościł grymas, ale zniknął, tak szybko, jak się pojawił.
- Spotkałem go przed chwilą i pomyślałem, że skoro zostaliśmy kumplami z jednej klasy to ja powinienem to zrobić. Postanowiłem wyręczyć chłopaka, może za ten czas przeczyta jakąś interesującą książkę, która pomoże mu zabłysnąć wiedzą na zajęciach i będzie nam wdzięczny? – zachichotał i rozluźnił uścisk. Dopiero wtedy poczułem, że od jego niedźwiedziego objęcia ścierpł mi kark.
- Chodź, to duża szkoła, a za niedługo mamy wychowanie fizyczne i musimy zdążyć. – W swojej głowie usłyszałem cichutki głosik, który wył z radości niczym syrena policyjna. Musiałem sam przed sobą przyznać, że cieszyłem się z obecności Jonghyuna.
Jjong ( jak go już począłem w myślach nazywać), okazał się wspaniałym przewodnikiem. Pokazał mi wszystko dokładnie, przy okazji opowiadając jakąś zabawną historyjkę związaną z danym miejscem. Przyprawiał mnie o wspaniały nastrój i śmiałem się tyle, że aż rozbolał mnie brzuch. Dzięki niemu, bez problemu będę mógł gdziekolwiek trafić, między innymi na salę gimnastyczną, która porażała swym wyposażeniem i wielkością.
Gdy już wszystko zwiedziliśmy dogłębnie i zostało nam jeszcze około dwudziestu minut czasu, szliśmy powoli korytarzem, rozmawiając na tematy szkolne.
- Tak się zastanawiam… - zaczął niepewnie, co mnie trochę zbiło z tropu, gdyż jeszcze przed chwilą emanowała od niego pewność siebie – dlaczego dzisiaj na stołówce się do mnie nie przysiadłeś? – Poczułem jak tężeje mi twarz, więc szybko ją odwróciłem, kiedy chłopak zaczął na mnie spoglądać ciekawsko.
- Machałem ci – powiedział dobitnie, a ja o mało nie wydałem z siebie żałosnego jęku.
- W ostatniej chwili zobaczyłem siedzącego samotnie Onew i postanowiłem się do niego przysiąść. Ty już zresztą miałeś towarzystwo – skłamałem, bo przecież nie znałem jeszcze wtedy Lee.
- Jinki nigdy nie stronił od samotności – mruknął pod nosem, ale ja udałem, że tego nie usłyszałem. Wyszliśmy z budynku szkoły i skierowaliśmy się w stronę boiska. Wbrew moim porannym prośbom o obfity deszcz, jak na złość słońce przygrzewało, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Wkrótce przed naszymi oczami ukazało się duże boisko do gry w nogę o miłym, uspokajającym zielonym kolorze. Mimo tego, że wszystko wyglądało bardzo ładnie i przyjemnie, to nadal nienawidziłem sportu.
- Widzisz te namioty? – Jjong wskazał palcem na białe szerokie namioty, które bardziej przypominały pawilony. Skinąłem twierdząco głową, a on złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w tamtą stronę. Po mojej ręce rozeszły się dziwne prądy, więc szybko mu się wyrwałem.
- Ale o co chodzi? – spytałem zatrzymując się, spojrzał na mnie lekko zdziwiony.
- Jak to co? To nasze szatnie letnie, tutaj się przebieramy, gdy mamy wychowanie fizyczne na dworze – zaśmiał się głośno widząc moją minę. Zacmokałem zniesmaczony, ale potulnie podążyłem za kolegą. Weszliśmy do wnętrza tych namiotów. Na szczęście były tam ustawione szafki, które stały rzędami. Dzięki nim będę miał trochę prywatności i nie będzie mnie widział każdy, kto ma ze mną w-f.
- Dlaczego nikogo tutaj nie ma? – zapytałem, rozglądając dookoła pomieszczenia, które ziało pustkami.
- Może to dlatego, że zostało jakieś pięć minut do rozpoczęcia zajęć i nikt nie chce narazić się na karę z powodu spóźnienia? – Rzucił to tak, obojętnym tonem, że pomyślałem, iż w ogóle nie interesuje go ta lekcja. Chichotał, patrząc na mnie, pośpiesznie ściągającego ubrania.
- Tak bardzo groźny jest nauczyciel? – spytałem, wpychając rękę do rękawka podkoszulki. Jonghyun w końcu zaczął się łaskawie przebierać.
- Nie on, a jego asystent. To prawdziwy sadysta. Szczerze mówiąc mam z nim na pieńku.  - Wrzuciłem swoje poskładane rzeczy do szafki, przygładziłem niebieską koszulkę i podniosłem wzrok. Natrafiłem na stojącego do mnie tyłem chłopaka i zadławiłem się własną śliną. Stał w samych sportowych spodenkach, składając ubrania na zmianę, a następnie je chowając. Gapiłem się na jego umięśnione plecy, kryjące się pod miedzianą skórą. Były tak idealnie wyrzeźbione, jakbym patrzył na grecką rzeźbę bożka, stworzoną przez najlepszego rzeźbiarza. Przestraszyłem się, że zaraz odwróci się do mnie przodem, co wiązałoby się z moim zgonem, wywołanym zbytnim zachwytem. Nałożył szybko biały T–shirt, wytrącając mnie z transu. Przekręcił się i popatrzył na mnie zaniepokojony.
- Wszystko w porządku? – zapytał, podchodząc do mnie. Odchrząknąłem i doprowadziłem się do porządku. Pokiwałem twierdzącą głową, na co chłopak uśmiechnął się szeroko i skierował do wyjścia.
Zostałem chwilę sam, między granatowo-zielonymi szafkami. Do mojej głowy napływały niezrozumiałe myśli, które mąciły mi w umyśle, aż ścisnąłem mocno skronie.
- Cholera, co się ze mną dzieje? – zapytałem na głos.
To na pewno nie jest nic takiego! Pff, po prostu zachwyciłem się ładnie wymodelowanymi plecami kolegi. Nie ma w tym nic złego. Może, gdzieś w głębi serca mu ich zazdrościłem?
 - Idziesz?! – moje skołowanie przerwał głos Jonghyuna, dochodzący z zewnątrz. Wybiegłem szybko z namiotu, próbując skupić się wyłącznie na twarzy mojego nowego przyjaciela. 











17 komentarzy:

  1. Hahaha... Rozdział bardzo mi się podobał. Ahh.. Biedny Key nikt go wcześniej nie oprowadził, ale na szczęście pojawił się Jonghyun :D Czekam na next. pisz jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może jestem dziwna, ale Jonghyun jest podejrzany. Chyba jestem przewrażliwiona, ale nigdy nie zaufałabym aż tak pozytywnej osobie, musi udawać T__T Minho mnie wkurza, a całość bardzo kojarzy mi się z For You In Full Blossom. Długość wprost zadowalająca, a i czytało mi się bardzo przyjemnie ^^.
    Będę oczekiwała na kolejne części.
    Pozdrawiam,
    Kei-chan. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej nowy rozdział. Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam widząc go. *_* Poprawiłaś mi bardzo okropny dzień. Dziękuję <3

    Och ja uwielbiam takie tasiemce. ^^
    Bardzo podoba mi się Jjong w tym opowiadaniu. Taki.. radosny szczeniaczek. Przyjazny i miły. Onew jako kujonek? Fajnie. :D
    Zastanawiam mnie co stało się z Minho, że teraz taki jest. Pewnie niedługo się wyjaśni.

    Życzę weny i czekam na next.
    Pozdrawiam,
    Lee Juki~.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podobało ;p...
    Oczekuje na następne rozdziały w jak najbliższym czasie ;D. <3

    Pozdrawiam
    NUDZIARA ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie mi się podoba *_* Chciałabym jak najszybciej ujrzeć następny rozdział, i jak na pierwszy raz to naprawdę fajniutko. :3 I tak jak koleżance troszkę wyżej mi też kojarzy się to z dramą For You In Full Blossom. ^^ Ale super, super czekam na nexta z niecierpliwością. Hwaiting~! ♥ :D

    OdpowiedzUsuń
  6. jak fajnie, że w końcu nowy rozdział!
    i też szybciutko oczekuję nowego rozdziału, a nawet rozdziałów, bo jestem ciekawa jak rozwiną się relacje Key-Minho... i co się stało, że stał się takim zimnym chamem xDDDD no i oczywiście Key-Jjong, bo to wiadomo xDDDDD
    i Jjong jaki szczeniorek, aż chce się do poklepać po główce żeby się mocniej ucieszył xD
    mówiłaś, że ci się rozdział nie podoba, głupia tyyy xDDD dobry jest... oby wena dopisała i następnym razem, bo tasiemce najlepsze *_____*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wybaczcie za moje komentarzowe opóźnienia. Czytam to co piszecie, ale jakoś, nigdy albo- nie mogę się ze brać do napisania czego twórczego, po waszymi FF,albo- kiedy zaczyna to robić,ktoś czegoś 'nagle(?)' ode mnie chce. Dzisiaj jednak powiedziałam 'basta' i o to jestem! :D

    Cóż mogę rzec...

    Może zgodzę zacznę od tego, ze podzielam dziwność z 'Kei-chan' dotyczącą Jonghyun.Ja również nie zaufałabym komuś, kto jest aż tak 'pozytywny'. Byłoby to dla mnie po prostu podejrzane. Ale może się mylę i pan Kim jest spoko gość i nie udaje ;)

    Minho jest wredny, momentami wkurzający, ale... czemu nie? Po za tym uchyliłaś rąbka tajemnicy i okazało się, ze nie był taki zawsze. Coś się wydarzyło, coś co go zmieniło.A jaz chęcią poczekam i dowiem się co to takiego było :)

    Życzę wam obu dużo weny i czekam na kolejny rozdział :)

    Pozdrawiam,
    Lilyth

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebisty , człowieku normalnie cały czas chichotałam z podekscytowania .
    Były takie zajebiste momenty ze ciarki po mnie jeździły jak pchły po psie .
    Cudowny . Proszę napisz szybko następny :"D

    OdpowiedzUsuń
  9. Podoba mi sie !! I co mnie tu klamiesz ? Wyszlo ci swietnie. Jestem ciekawa co bedzie dalej ;) czytajac ten rozdzial na telefonie myslalam ze do konca nie dojade a jednak udalo sie i ciesze sie niezmiernie z tego powodu. Mam nadzieje iz nie bedziesz kazala nan dlugo czekac na kolejny rozdzial ;] zycze weny i serdecznie pozdrawiam !!

    OdpowiedzUsuń
  10. To opowiadanie, na początku kojarzyło mi się z dramą "To The Beautiful You". Ale jakby dłużej nad tym pomyśleć, to się cieszę. Dramę uwielbiam, a kiedy się skończyła czułam się jakoś dziwnie. Teraz czytając to opowiadanie cieszę się, ponieważ znalazłam coś podobnego, ale oczywiście nie takiego samego, więc w tym tkwi plus ^o^
    Przeczytałam wszystkie notki, i szczerze powiedziawszy, najbardziej przypadło mi do gustu opowiadanie "Destiny". Hmmm, sama nie wiem dlaczego. Byc może przez 2mina, którego tak uwielbiam, albo raczej przez fabułę, która zaczyna się fantastycznie! Mam nadzieje, że za niedługo dodacie 1 rozdział, na który czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej świetny blog :) bardzo ciekawe posty, zapraszam do mnie dopiero się rozwijam :)http://travelmakerhyoji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak możesz powiedzieć, że bedzie nudny? "~" Tak bardzo spodobało mi się to opowiadanie, że normalnie...normalnie...no...Zajebiste jest i tyle!
    Kocham taką ponurą wersję Minho i Taki wesoły Jonghyun i Onew..super. Czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję, pojawi się szybko ~^^

    ~Hira

    OdpowiedzUsuń
  13. Wybacz, że nie na temat opka, ale:
    Zostałaś nominowana do "The Versatile Blogger" ;3
    http://yaoikpop1.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger_16.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Nominowałam Cię ^^
    http://opowiadania-kuroshitsuji.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Nominowałam cię do "The Versatile Blogger" http://beststory.blog4u.pl/komentarze-690312-the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Może ktoś zmienić tą tycią czcionkę na większą? Strasznie męczy oczy i uprzykrza czytanie czegoś tak wspaniałego...
    Genialny rozdział :D Tylko jedno pytanko... Będzie Tae? Będzie? Będzie? Mam nadzieję :P
    Czemu tak dawno był dodany ten rozdział? A gdzie nowy? Chcę... Proszę :) Będę czekała na jego pojawienie się. Na pewno będzie dobrze dopracowany i powali nas wszystkich z nóg, tak? Przynajmniej wg mnie tak będzie xD
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  17. Proszę ,powiedz mi ,że to będzie MinKey. Błagam! Byłoby zajebiście gdyby było to MinKey! Wybacz ,ale to mój najukochańszy paring i myśl ,że to może właśnie będzie MinKey przyprawia mnie o dreszcze ekscytacji. Jjong wydaje mi się strasznie podejrzany. Nie tylko przez swoją nadmierną optymistyczność. Mam cię na oku Dino. Czuj się obserwowany. Key,hmm...Brakuje mi tu trochę jego wrodzonej złośliwości ale czas pokaże. W końcu to dopiero drugi rozdział. Onew. Heh. Onew idealnie pasuje mi do takiego dobrego i uczynnego kujonka. A co do Minho...Nie wiem czy dobrze myślę i moje zdolności detektywistyczne są na dobrym tropie ale... Zdaje mi się ,że Minho poczuł (odczuł) w przeszłosci jakiś zawód miłosny(?). I znając życie będzie to 2min. Yhh,nie cierpię tego paringu. Ale wracając od Minho. To właśnie przez nieszczęśliwą miłość stał się cytuje "takim zimnym draniem". A te ich sprzeczki (Key vs Minho) są boskie! Śmiałam się przy nich głośno i podobnie jak Key rozbolał mnie brzuch. Ogólnie czytając ten rozdział (i poprzedni zresztą też) miałam bardzo wesoły humor. Taki pocieszny jest. Od razu człowiekowi się humor poprawia. Ołłł,trochę się rozpisałam. Mam nadzieje ,że nie masz mi tego za złe. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Życzę ci duuuuuuuuuużo weny i dobrego humoru. Pozdrawiam! ^^ KiRa

    OdpowiedzUsuń