Sky Blue Bobblehead Bunny

22 lutego 2013

Destiny - Rozdział 1



Rozdział 1


Po krótkiej przerwie... publikujemy pierwszy rozdział Destiny. Mamy nadzieję, że znajdą się osoby które na niego czekały.
Bez przedłużania, zapraszamy do czytania ^ ^




~ Mańka







Wybiło południe. Uczniowie z głośnym hukiem wypadli z klas i niczym stado bawołów popędzili w stronę stołówki. Mniejszość szła spokojnie w kierunku wyjścia, w tym również ja. Kroczyłem powoli, trzymając w dłoni mp3, z której wydobywały się rytmiczne dźwięki piosenki. Analizowałem w swojej głowie każdą nutę, gdyż był to utwór, do którego tworzyłem swoją własną choreografię. Chciałem zrobić to jak najlepiej. Tanecznym krokiem zszedłem po schodkach i skierowałem się w stronę drewnianej ławki, przy której miałem zwyczaj spożywać lunch. Usiadłem wygodnie, zdejmując z ramienia torbę i położyłem ją obok siebie. Następnie wyciągnąłem z niej pudełeczko z sałatką i owocami. Jedząc, w wyobraźni tworzyłem nowe figury oraz kroki do układu, który miał być moim pierwszym, ale też i najbardziej perfekcyjnym dziełem.
Nagle poczułem uszczypnięcie w ramię, odwróciłem się i zobaczyłem moich przyjaciół z klasy – SuHo i SeHun.

- Siema, Taemin - uśmiechnął się do mnie SuHo, siadając obok - ty jak zwykle nieprzytomny. Nie nauczyli cię, że jak ktoś cię woła to powinieneś odpowiedzieć?

- Nie widać, że miałem słuchawki w uszach? - odparłem ironicznie.

Chłopak tylko wzruszył ramionami i zajął się szukaniem swojego śniadania w plecaku. Już miałem wrócić do poprzedniej czynności, kiedy zauważyłem, że SeHun gdzieś zniknął. Rozglądnąłem się dookoła, kątem oka widząc SuHo pożerającego swoją kanapkę i jednocześnie przeglądającego jakiś magazyn. Dopiero potem zobaczyłem SeHun'a w towarzystwie Jessici, stojących przy fontannie. Uśmiechał się do niej, a ona wyglądała jakby zaraz miała zemdleć. On tak już działa na dziewczyny. Potrafi podejść do każdej i powalić ją na kolana swoim urokiem. Wszystkie na niego polecą, oczywiście ku jego zadowoleniu. Zaśmiałem się pod nosem, lecz mina zaraz mi zrzedła, kiedy zobaczyłem Krystal, najlepszą przyjaciółkę Jessici, wgapiającą się we mnie, niczym w obrazek. Kiedy na nią spojrzałem spuściła wzrok i zaczerwieniła się. Westchnąłem ciężko. Już dawno zauważyłem, że jej się podobam, lecz nie potrafiłem odwzajemnić tego uczucia. Nigdy nie podobały mi się dziewczyny. Co prawda mam z nimi niezłe kontakty, lecz zakochać się lub chociaż zauroczyć, jeszcze nigdy mi się zdarzyło.
Przekląłem cicho pod nosem, widząc jak SeHun, kieruje się z nimi w naszym kierunku. Odwróciłem głowę i próbowałem nie zwracać na nie szczególnej uwagi.

- Cześć! – zapiszczała głośno Jessica, ale byłem na to przygotowany. Krystal, niby to dyskretnie przysiadła obok mnie, tyłem do SuHo i wpatrywała się we mnie jak zahipnotyzowana.

- Hej Oppa! – zaszczebiotała mi do ucha, na co tylko kiwnąłem i wpakowałem do buzi kawałek kiwi.

- Słyszeliście o tej imprezie u Michael'a? – odezwała się blondynka, nie kryjąc podekscytowania.
Michael był Amerykaninem, który sprowadził się do Korei rok temu. Jego domówki, choć rzadkie, były najlepsze i długo pozostawały w pamięci. Mogłoby się zdawać, że on nie wie co to umiar.

- Pytasz, czy słyszeliśmy? Cała szkoła o tym huczy! – odezwał się SuHo, który skończył swój posiłek.

- Idziecie? Wszyscy są zaproszeni – odezwała się brunetka, patrząc na mnie z nadzieją.
SeHun zerknął zadziornie na Jessicę i nagle objął ją w pasie.

- Hej, ślicznotko, nie miałabyś ochoty pójść ze mną? – zapytał, posyłając jej perskie oczko, na co ona zachichotała słodko.

- Mam to traktować jako zaproszenie?

- Jak wolisz. – Nie przysłuchiwałem się tej, jak dla mnie, idiotycznej wymianie zdań, ponieważ poczułem kuksańca w bok. To Krystal zerkała na mnie wyczekująco, mając nadzieję, że ją zaproszę. Och, wybacz złotko.

- A ty, Oppa? Wybierasz się może… - zapytała niechętnie, jakby nieco zdołowana, tym, iż to ona musi pierwsza zaczynać temat.

- Nie lubię takich imprez – uciąłem szybko, ale żeby nie było to zbyt niegrzeczne, posłałem jej ciepły uśmiech.

Westchnęła tylko cicho, widząc, że jej plan znowu się nie powiódł. Już nie jeden raz próbowała mnie gdzieś zaprosić, lecz ja skutecznie wykręcałem się jedną i tą samą wymówką. Z resztą, była to całkowita prawda, ponieważ nie lubię dyskotek, czy tego typu imprez, mimo tego, iż kocham taniec. Jest całym moim życiem. Tańczę codziennie i gdzie się tylko da. W szkole w klubie tanecznym, czy w domu.

- Patrzcie, Eunhyuk tu idzie - pisnęła Jessica.
Odwróciłem się i zobaczyłem wysokiego chłopaka, idącego szybkim krokiem w naszą stronę. Za nim szła grupka jego koleżków, bez których zapewne nie byłby takim postrachem w całej szkole. Uważa się za Bóg wie kogo, tylko dlatego, że umie całkiem nieźle tańczyć. Znany jest z tego, że nie potrafi przegrywać. Gdy coś mu się nie uda wścieka się na cały świat i każdy boi się wchodzić mu w drogę. Niekiedy wybuchały nawet afery, kiedy wdawał się w bójki, lub znęcał nad słabszymi z byle powodu. Wystarczyło, że ktoś się na niego krzywo popatrzył. Mogłoby się wydawać, że nie potrafi nad sobą panować.
Kiedy był już blisko, wszyscy odwrócili wzrok w jego stronę. Niemal biegł, z mordem w oczach, zwróconym centralnie na moją osobę. Wyglądał jakby zaraz miał mnie rozszarpać. Ale dlaczego akurat mnie? Może podpadłem mu tym, że po prostu istnieje. Sam nie wiem co mógł sobie uroić w tym jego mózgu, o ile takowy posiada. Spojrzałem na niego obojętnym wzrokiem.

- I że niby ta mała glista jest lepsza ode mnie? - prychnął ze śmiechem zwracając się do grupki z którą przyszedł.
Oni jak na rozkaz, zaczęli śmiać się razem z nim. Spojrzałem na nich z politowaniem.

- Przepraszam bardzo, że wam przerywam - wtrąciłem próbując przekrzyczeć ich głośne ryki - ale czy mógłbyś wyjaśnić mi o co chodzi? - teraz zwróciłem się do Eunhyuka, który wycierał łezkę z kącika oka.

- O zobaczcie, mały Taemin, zgrywa głupka – nadal się śmiał, a jego zgraja razem z nim. Po chwili uśmiech zszedł mu z twarzy.

- Nie udawaj, ktoś widział cię na sali, jak tańczysz i wiesz co powiedział? Że taka panienka jak ty, jest lepsza ode mnie! – wysyczał ze złością, patrząc na mnie groźnie.
Wstałem ze swojego miejsca odrobinę zdezorientowany i stanąłem przed nim. Co, prawda był ode mnie wyższy mniej więcej o głowę, więc czułem się trochę zażenowany, tym że muszę podnosić wzrok do góry. Wziąłem głęboki wdech, który dodał mi pewności siebie.

- Nie chce być mierzony twoją miarą. Nie zwracam uwagi, czy ludzie mówią, że jestem lepszy od ciebie, a może gorszy. Wiesz dlaczego? Wcale mnie nie obchodzisz. Tańcz sobie nawet tango z kolegami, mam to gdzieś – rzuciłem, a za sobą usłyszałem ciche śmiechy moich znajomych.

- Coś powiedział?! – zawołał, chwytając mnie za kołnierz koszuli. – Ja tutaj rządzę, rozumiesz! To moja szkoła, a za twoje ,,nie obchodzisz mnie”, zaraz oklepie ci buźkę!

- Tak bardzo boli cię, kiedy ktoś ignoruje twoją osobę? – powiedziałem pewnie, mimo tego, że mierzył mnie wściekłym wzrokiem.

- Siejesz postrach w szkole; bijesz, dokuczasz, wywyższasz się, ale nie zdajesz sobie sprawy, że nie masz czym. Gdyby nie banda twoich koleżków, piszczał byś w kącie samotnie, bo nie miałbyś się przed kim popisywać. Taka osoba jak ty, dla mnie nie istnieje i… - przerwał mi uderzając mnie mocno zaciśniętą pięścią w twarz.

- Zamknij się, popaprańcu! – krzyknął i podszedł do mnie, gdy leżałam na ziemi, ścierając rękawem krew z rozciętej wargi.

- Taemin! – zapiszczała przerażona Krystal, która chciała do mnie podbiec, ale została zatrzymana przez przyjaciółkę.

- I co teraz? – zapytał z szatańskim uśmiechem pochylając się nade mną.
Kątem oka zauważyłem, że wokół nas zebrało się spore zgromadzenie. Eunhyuk miał nadzieję, że teraz będę leżał niczym przestraszone zwierzątko, bojąc się go. Miałby wtedy wielką satysfakcję. Pff, może jeszcze mam udać martwego, żeby sobie poszedł. W moim żołądku zaczęły szaleć jakieś prądy, które pchały mnie do spełnienia najbardziej dziwnych aktów dopieczenia blondynowi. Wyplułem krew, która zebrała mi się w buzi, prosto na jego koszulę. Odskoczył ode mnie jak oparzony z wymalowanym brzydzeniem na twarzy. Zaśmiałem się cicho pod nosem.

- Ty! – zawołał i stanął w takiej pozycji, jakby przygotowywał się do skoku na mnie. Z tłumu wyszedł wysoki brunet, który złapał go za ramię, był to przewodniczący samorządu uczniowskiego.

- Eunhyuk, jeśli masz jakieś porachunki w z tym chłopcem, to rozwiąż je proszę w godny sposób. Z tego co udało mi się usłyszeć, mniemam, że chodzi o rywalizację. Tak czy siak chcę was uświadomić, że nie możecie przemocą rozstrzygać tego, kto jest lepszy. Zrozumiano? - zwrócił się do starszego, który miał niezbyt zadowoloną minę.
Ten tylko skiną głową i jeszcze raz poparzył na mnie wściekłym wzrokiem. Podniosłem się z ziemi, otrzepując ubranie.

- A teraz rozejść się - rozkazał przewodniczący, całkiem sporej grupce, obserwującej całe zdarzenie, po czym oddalił się, znikając za rogiem budynku.
Uczniowie ciekawi tego, co stanie się dalej pozostali nadal na swoich miejscach. Jednak ja nie miałem siły ani ochoty dłużej tego ciągnąć. Miałem zamiar udać się do łazienki i zrobić ze sobą porządek, a potem zapomnieć o całej sprawie, ponieważ nie chciałem mieszać się w większe porachunki ze starszym. Ten jednak zatrzymał mnie łapiąc za ramię i przybliżył swoją twarz do mojej.

- Jeśli myślisz, że przepuszczę ci to płazem, to jesteś w ogromnym błędzie - niemal wysyczał.
Zacisnąłem mocniej zęby i zmarszczyłem czoło widząc, że nie da za wygraną.

- Co powiesz na małe zawody? To będzie coś w formie konkursu na najlepszego tancerza. Każdy z nas pokaże na co go stać, a zwycięzcę wyłonią ludzie. Co ty na to? - kontynuował, a wśród obecnych zapanowała cisza.

- Podaj miejsce i czas - wyrzuciłem, patrząc mu głęboko w oczy i zaciskając pięści. Byłem naprawdę wkurzony, a wizja tego, że mogę go pokonać dodała mi odwagi.

- Zmierzcie się na imprezie. Dzisiaj u Michael'a - krzyknęła jedna z dziewczyn, znajdujących się w tłumie.

- Mi pasuje, a ty musisz się dostosować - zaśmiał mi się prosto w twarz. Złapał mnie za kołnierz i odepchnął do tyłu.

- Do zobaczenia wieczorem - rzucił tylko i odszedł, a za nim cała jego eskorta.
Pozostali również zaczęli się rozchodzić. Usiadłem na ławce, a Krystal zaczęła oglądać mnie ze wszystkich stron upewniając się, że nic mi się nie stało.

- Nie martw się, Tae. Przecież dobrze wiemy, że spokojnie z nim wygrasz - SuHo poklepał mnie po ramieniu, dodając otuchy.

- Bardziej martwię się o to, co mi zrobi, gdy przegra - zażartowałem, lekko się uśmiechając.

- Oppa! Czyli jednak idziesz! - krzyknęła Krystal piskliwym głosem, kiedy nagle ją olśniło.
Westchnąłem głośno, spuszczając głowę. Musiałem szybko wymyślić jakąś wymówkę, bo inaczej będę skazany na cały wieczór spędzony w jej towarzystwie, co doprowadziłoby mnie do szału.

- Wybacz, ale... chyba muszę odmówić – wykręcałem się, jak najdelikatniej tylko potrafiłem, uciekając wzrokiem.
Na moje szczęście, zadzwonił dzwonek, a ja nie czekając na jej odpowiedź zerwałem się z miejsca, zostawiając ją zdziwioną na ławce. Może zachowałem się nieco niegrzecznie, ale nic lepszego nie przyszło mi do głowy. Postanowiłem o tym nie myśleć, miałem większe zmartwienia, szczególnie po dzisiejszym incydencie.
Pozostałe lekcje mijały mi dość szybko, a to przez to, że obmyślałem strategię na jutrzejszy występ. Musiałem ją jeszcze dopracować, a czasu zbyt wiele nie miałem. Wiedziałem, że muszę dać z siebie wszystko, bo Eunhyuk jest mocnym przeciwnikiem, ale pokazanie własnego układu będzie, mam nadzieję, strzałem w dziesiątkę, a nawet kluczem do wygranej. Jednak pozostał jeden dylemat, który mógł tak po prostu wszystko przekreślić.
Zastanawiałem się nad tym, czy mój ojciec pozwoli mi iść na taką imprezę. Jednak uspokoiłem się trochę. Przecież sam nie raz próbuje mnie namówić, abym gdzieś poszedł i trochę się zabawił. Jeśli jednak się nie zgodzi to będę musiał coś wymyślić, bo inaczej Eunhyuk uzna mnie za tchórza i stanę się pośmiewiskiem w całej szkole, czego zdecydowanie bym nie chciał. Moje przemyślenia tak odrzuciły mnie od rzeczywistości, że nawet nie zorientowałem się, że stoję już przed swoim domem. Takie odloty ostatnio zaczęły mnie przerażać. Jeszcze wpadnę przez to pod jakiś samochód, albo coś. Otworzyłem drzwi, odwiesiłem cienką kurtkę i ściągnąłem buty. Do moich nozdrzy doszedł przyjemny zapach pieczeni, wydobywający się z kuchni. Ślinka naciekła mi do ust, a nogi same zaprowadziły do pomieszczenia, w którym krzątał się, ku mojemu zdziwieniu – tata.

- Cześć, synku – odezwał się wesoło, wyciągając potrawę z piekarnika.
Przetarłem oczy, nie wierząc im. Mój ojciec, ten zapracowany człowiek, który ledwo znajduje czas dla swojej rodziny, właśnie gotował?

- Cześć – wykrztusiłem zdziwiony, na co ojciec zaśmiał się głośno. Poprawił okulary, odpiął fartuch i oparł się o blat mebli kuchennych.

- Zdziwiony jesteś, że zastałeś mnie gotującego obiad? - uśmiechnął się ciepło. Rzuciłem torbę w kąt i usiadłem przy stole.

- W ogóle nie wiedziałem, że umiesz gotować! - powiedziałem, jeszcze raz spoglądając z niedowierzaniem na stygnącą pieczeń.

- Często robiłem romantyczne kolacje dla twojej mamy, potem gdy była w ciąży dbałem by się dobrze odżywiała, teraz jakoś nie mam kiedy coś upichcić. - Wyciągnął z szafki szklankę i nalał mi soku pomarańczowego.

- Tak, praca – burknąłem. Ojciec często pokazywał jak ważna jest dla niego rodzina, mimo braku czasu starał się o nas dbać. Z każdym kolejnym rokiem przybywało mu obowiązków, a mi wydawało się, że powoli tracę ojca.

- Ale dzisiaj chciałbym, żebyśmy spędzili wieczór razem – powiedział, wyczuwając moje zmarkotnienie.
Przez chwilę coś mi nie pasowało. Wydawało mi się, że coś się stało. Jego ciemne oczy, były wesołe ale w głębi kryły jakiś smutek. Chciałem zapytać, ale może to tylko jakieś chwilowe problemy w pracy.

- Mama jeszcze nie wróciła? - zmieniłem temat.

- Wróci za jakieś pół godziny – odpowiedział i odwrócił się, żeby pokroić składniki na sałatkę.
Siekał wszystko tak sprawnie, jakby był zawodowym kucharzem. To zabawne, że nigdy tego nie zauważyłem. Nagle przypomniałem sobie dzisiejszy incydent w szkole. Pasowałoby poinformować tatę o moich planach. Chciał, żebyśmy spędzili razem ten wieczór, ale impreza zaczyna się przecież później. Byłem pewny, że mi pozwoli.

- Tato, mam sprawę – zacząłem niepewnie spoglądając w jego stronę. Starszy mężczyzna odwrócił się, wycierając ręce w ścierkę leżącą na kuchennym blacie.

- O co chodzi? - odparł, podchodząc i siadając na krześle obok mnie.

- Bo wiesz, kolega ze szkoły zaprosił mnie dzisiaj na imprezę, którą organizuje u siebie w domu i chciałem dowiedzieć się czy nie masz nic przeciwko, abym poszedł – opowiedziałem, uśmiechając się lekko, widząc jego zdziwioną minę. - Ale oczywiście kolację zjem z wami, skoro sam ją ugotowałeś, szkoda byłoby nie spróbować – spoglądnąłem na wciąż parującą pieczeń uśmiechając się jeszcze szerzej. Ojciec zmarszczył lekko brwi. Wyglądał jakby się zastanawiał. Czekałem na jego odpowiedź z nadzieją, że nie będę musiał błagać go na kolanach. Przecież nie mogę sobie odpuścić.

- Jaki to kolega? - zapytał.

- Michael – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- Taemin – odezwał się po chwili ciszy, a ja zauważyłem po jego głosie, że jednak nie będzie tak łatwo – wiem, że sam nie jeden raz namawiałem cię, abyś gdzieś wyszedł, ale ten Michael i jego rodzina wydają mi się podejrzani – słuchałem go i czułem, jak ogarnia mnie złość, oceniał ludzi, których tak naprawdę nie zna. - Przecież ty nawet nie wiesz gdzie on mieszka – kontynuował - pewnie na drugim końcu miasta. Nie będziesz włóczył się po nocach, a dobrze wiesz, że jutro z samego rana wyjeżdżam w delegacje, muszę w nocy odpocząć i nie będę mógł cię podwieźć, ani po ciebie przyjechać.

- Dam sobie radę – brnąłem dalej w dyskusję, byleby tylko go przekonać.

- Przepraszam cię Taemin, ale jednak nie będę mógł się zgodzić – ostatecznie mi zabronił, wstając od stołu. Wiodłem za nim wzrokiem, nieco zdezorientowany, lecz gdy wrócił do poprzedniej czynności, jaką było krojenie warzyw, nie wytrzymałem. Wstałem z miejsca, podchodząc bliżej niego.

- Czy ty zawsze musisz taki być?! - krzyknąłem, dziwiąc się samemu sobie, gdyż już dawno nie byłem aż tak wkurzony. Odwrócił się, wpatrując się we mnie. Kontynuowałem.

- Jak zwykle, najważniejsza jest praca, a ja dla ciebie nie istnieje! Mógłbyś choć raz pomyśleć jak ja się czuję. Czuję się jak bym nie miał ojca. I nie chodzi mi teraz tylko o dzisiaj. Ciągle nie ma cię w domu, a jak już jesteś nie pozwalasz mi nawet wyjść wieczorem ze znajomymi – wyrzuciłem. Powoli traciłem nad sobą panowanie.

- Jak możesz tak mówić! Całymi dniami pracuję tylko po to, aby żyło ci się jak najlepiej, żebyś miał wszystko, co tylko chcesz. - Wyglądał na nieźle zdenerwowanego. Widocznie uraziłem jego dumę i postawę, wiecznie zatroskanego ojca, którym zresztą nie był, a przynajmniej tak mi się wydawało.

- Wiesz co, wolałbym jednak normalne życie. Może nie miałbym wszystkiego co tylko zapragnę, ale posiadałbym największy skarb – tatę, który znajduje dla mnie czas. - Mówiąc to, moje oczy się zaszkliły.
Jak przez mgłę widziałem zszokowaną minę ojca. Nie czekałem dłużej, tylko pobiegłem po schodach na piętro do mojego pokoju. Zamknąłem drzwi na klucz i dosłownie rzuciłem się na łóżko. Miałem ochotę coś rozwalić, byleby tylko rozładować emocje, które aż się we mnie gotowały. Zupełnie nie wiedziałem co zrobić. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z wagi tych słów. Bo jaki ojciec chciałby usłyszeć od swojego dziecka coś takiego? A przecież mój naprawdę chciał dla mnie jak najlepiej.
Leżałem tak przez jakiś czas, rozmyślając nad tym co powinienem zrobić. Nie mogę odpuścić sobie imprezy, to wiem na pewno. Tylko jak doprowadzić do tego by przekonać tatę.
Po wstępnych przemyśleniach, uznałem, że to jednak nie ma sensu. On nigdy w życiu się nie zgodzi, szczególnie po tym co powiedziałem. Nagle naszła mnie myśl, która wydawała się być jedynym wyjściem. Ucieczka? Nie sądziłem, że kiedykolwiek się na to zdobędę. Zostało mi mało czasu, więc zabrałem się za planowanie, w głębi duszy jednak wiedząc, że szanse na to, że mi się uda są nikłe. Ale nie szkodzi spróbować. Przecież nie mam nic do stracenia. Raczej do zyskania.
Pierwszym punktem było przeproszenie ojca, oczywiście aby nie wzbudzać najmniejszych podejrzeń. Teraz czekała mnie kolacyjka w rodzinnej atmosferze. Wziąłem głęboki oddech i z uśmiechem na ustach zszedłem na dół do kuchni.

- Cześć mamo – przywitałem się z rodzicielką, która aktualnie wyciągała talerze z kredensu. Była niskiego wzrostu, o średniej długości, brązowych włosach, okularach na nosie i ciepłych oczach.

- Witaj synku. - Odłożyła naczynia na stół i pocałowała mnie w czoło. Wziąłem się za nakrywanie do stołu, kiedy kątem oka zauważyłem jak do pomieszczenia wchodzi tata. Miał nieco zmartwiony wzrok, lecz kiedy zobaczył, że się uśmiecham, na jego twarzy pojawiła się ulga. Zapewne zamartwiał się tym, jakim to jest wyrodnym ojcem. Chwilę potem siedzieliśmy już przy stole konsumując posiłek. Nie odzywałem się prawie w ogóle. Słuchałem tylko mamy, która wiecznie rozgadana, jak nie opowiadała co działo się w pracy to chwaliła umiejętności kulinarne taty i wspominała dawne czasy kiedy to jeszcze dla niej gotował. Parę razy zderzyłem się z nim wzrokiem, uśmiechając się i dając mu podświadomie do zrozumienia, że całkiem wyrzuciłem z głowy dzisiejsze plany.
Po skończonym posiłku pożegnałem się z rodzicami, tłumacząc się zmęczeniem. Chciałem jak najszybciej wprowadzić punkt drugi, bo czas uciekał.

- Dobranoc – rzuciłem wspinając się po schodach.

- Słodkich snów, synku – usłyszałem głos mamy.

- Dobranoc – dołączył się tata.

Wszedłem do pokoju, zamykając drzwi na klucz, co już i tak miałem w zwyczaju. Chwyciłem wcześniej przygotowane ciuchy i ruszyłem do łazienki, którą na szczęście miałem własną. Gdy już byłem zupełnie gotowy, otworzyłem drzwi, upewniając się, że rodzice już śpią, co wywnioskowałem po zgaszonych światłach. Zamknąłem je z powrotem. Nie miałem zamiaru wychodzić przez drzwi frontowe. Tak mógłbym być szybko przyłapany, bo przecież były już zamknięte, a do tego nie chciałem zaświecać świateł. Podszedłem do okna, otwierając je na oścież. Spojrzałem w dół dziękując niebiosom, że zaraz obok niego, od dachu do samej ziemi ciągnie się całkiem spora drabinka, na której rośnie ogromny bluszcz. Wskoczyłem na parapet zamykając za sobą okno. Ostrożnie położyłem stopę na drabince, sprawdzając czy na pewno mnie utrzyma i czy przypadkiem się nie zabije, roztrzaskując na pięknej kostce ułożonej wokół domu. Na szczęście była wystarczająco mocna i stabilna. Chwile potem byłem już na dole, chwaląc siebie w myślach za niesamowitą zwinność. Poprawiłem czarną, skórzaną kurtkę, którą miałem na sobie i ruszyłem w stronę bramy. Była otwarta, co mnie bardzo zdziwiło, ale nie miałem czasu teraz o tym myśleć. Szedłem teraz ulicą tanecznym krokiem, utrwalając sobie w głowie układ, który za niedługo miałem zatańczyć. Była pełnia, więc nie musiałem w ciemnościach potykać się o dziury w asfalcie. Wyciągnąłem telefon, sprawdzając adres, który wysłał mi Michael. Westchnąłem cicho, widząc że jego dom jest na drugim końcu miasta. To całkiem daleko, a że byłem już nieco spóźniony, wpakowałem się w autobus.
Wysiadłem parę ulic przed jego mieszkaniem. Zupełnie nie znałem tego miejsca. To aż dziwne, bo przecież mieszkam w tym mieście od urodzenia. No nic, jakoś jednak muszę tam trafić, a brak jakichkolwiek latarni tylko mi to utrudniał. Do tego nie było tutaj żywego ducha, co nieco mnie przerażało. Po wejściu w którąś już z kolei ulicę, zacząłem się zastanawiać, czy na pewno jestem w dobrym miejscu. Może coś mi się popaprało. Nie myśląc dłużej wyciągnąłem telefon i wyszukałem numer SuHo. Jak zwykle nie odebrał, co mnie akurat za bardzo nie zdziwiło. Bez zastanowienia ruszyłem dalej, wystukując numer SeHun'a. Nagle usłyszałem za sobą czyjeś kroki i o mało co nie wypuściłem telefonu z dłoni. Dreszcz przeszedł mi po plecach, ale mimo to nie odwróciłem się. Zauważyłem kątem oka wysokiego mężczyznę zmierzającego w moim kierunku. W jednej chwili serce zaczęło mi o wiele szybciej bić. Może byłem trochę przewrażliwiony, ale przeraziłem się nie na żarty. Przyśpieszyłem kroku. Zauważyłem, że mężczyzna zrobił to samo. Teraz czułem się już niemalże osaczony. Nie myślałem racjonalnie. Zerwałem się i zacząłem biec przed siebie. Gonił mnie. Nie miałem czasu zastanawiać się dlaczego. Ściskało mnie w żołądku ze strachu, kolana uginały się, a ja nadal gnałem ile sił w nogach. Widziałem jak mnie dogania. Biegłem dalej, nie mogąc nabrać powietrza w płuca. Skręciłem w jakąś uliczkę, mając nadzieję, że go zgubię. Niestety, był zbyt blisko mnie, a co gorsza, uliczka okazała się ślepa. Zobaczyłem przed sobą wysoki mur. Nawet nie próbowałem się na niego wspinać. Teraz nie miałem już żadnych szans. Stykałem się placami z zimną ścianą, oddychając ciężko. Zobaczyłem jak mężczyzna z każdą chwilą jest coraz bliżej. Wiedziałem, że muszę coś zrobić. Wyglądał na silnego, więc stawiać się nie mogłem, nawet gdybym chciał.

- Jeśli będziesz współpracował, to nic ci się nie stanie – usłyszałem głęboki głos, który sam w sobie spowodował jeszcze większe dreszcze. Chciałem coś powiedzieć, bronić się, spytać czego chce ode mnie, jednak nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa. Strach mocno ściskał mi gardło. Złapał mnie za ramię, a ja wyrwałem mu się, bojąc się popatrzeć mu w oczy. Spróbował jeszcze raz. Tym razem o wiele silniej. Mocne dłonie poczęły ciągnąć mnie z powrotem w stronę ulicy. Ale ja nie dawałem za wygraną. Z całej siły zaparłem się i odepchnąłem go. Popatrzył na mnie wściekłym wzrokiem.

- Czyli jednak zrobimy to po mojemu. - Wyciągnął spod kurtki pistolet, a moje ciało momentalnie zdrętwiało.
Jedyne co czułem to śmiertelny strach. Zmrużyłem oczy, mając nadzieję, że to tylko głupi sen. Gdy poczułem, jak przykłada pistolet do moich pleców, zacząłem się nieopanowanie trząść. Próbował pchać mnie przed siebie, a ja stałem jak sparaliżowany, nie potrafiąc zrobić kroku.

- Będziesz szedł sam, czy ci pomóc? - zapytał obojętnie, ale w jego głosie można było usłyszeć niecierpliwość. Wiedziałem, że muszę się ruszyć. W przeciwnym razie, on się zdenerwuje i skończy mój krótki żywot tu i teraz. Serce nie przestawało szaleć w piersi, a oddech nie chciał się uspokoić, mimo to szedłem teraz przed nim.
- Spróbuj mi się wyrywać, albo krzyczeć, a gorzko tego pożałujesz – szepnął mi do ucha. Przełknąłem głośno ślinę, kiedy objął mnie ramieniem, w rękawie trzymając broń. Zapewne nie chciał wzbudzać podejrzeń, chociaż i tak nie było w pobliżu nikogo.
Widziałem w oddali czarny samochód. Szliśmy w jego kierunku. Przełamałem swój strach i popatrzyłem na mężczyznę kątem oka. Nie widziałem dokładnie jego twarzy gdyż miał na głowie czapkę z daszkiem, która skutecznie ją zasłaniała. Teraz do głowy przyszła mi inna myśl. Czego on może ode mnie chcieć?
Nim się obejrzałem już wpychał mnie na tylne siedzenia samochodu. Niewiele myśląc zacząłem się wiercić i wyrywać. Zapomniałem na moment o broni, którą ma przy sobie. On jednak to przewidział. Sięgnął na przednie siedzenie, chwytając cienką linkę, którą związał mi obie ręce. Teraz już byłem kompletnie obezwładniony. Miałem ochotę płakać, krzyczeć, jednak nie miałem na to sił, ani odwagi. Zatrzasnął drzwi, abym nie mógł uciec i usiadł na miejscu kierowcy. Ruszył z piskiem opon, co spowodowało kolejną serię dreszczy, które przeszły przez moje ciało. Leżałem na tylnych siedzeniach w kompletnej nieświadomości. Zupełnie nie obchodziło mnie to, że nie zjawiłem się na imprezie, oraz że Eunhyuk zapewne teraz opowiada wszystkim jaki to ze mnie tchórz. Teraz nie wiedziałem nawet, czy przeżyje tę noc.
Tato, gdybym tylko cię posłuchał...

The Versatile Blogger

The Versatile Blogger

To pierwsza nominacja jakąkolwiek dostałyśmy. Prawdę mówiąc, to bardzo się cieszymy z tego powodu i dziękujemy bardzo za nominację: Kei, Sherleen, Maknae Star, Hira, Marysia Nowak.
Właściwie to nawet jesteśmy tym zaskoczone. Nie spodziewałyśmy się ani trochę, że ktoś nas może nominować. Jesteśmy wdzięczne tym osobom. 
Musimy się przyznać, że w pewnym momencie poczułyśmy lekką dumę. 
Nie oczekiwałyśmy  jakiegoś zainteresowania naszym blogiem. Myślałyśmy, że od czasu do czasu ktoś skomentuje. Jednak okazuje się, że niektórych zaciekawiły nasze wymysły. 
To kolejny powód, dzięki któremu jesteśmy szczęśliwe.  To wspaniałe poczuć, że nasza praca jest zauważana. Dziękujemy jeszcze raz za nominację, oraz wszystkim odwiedzającym i komentującym, a innym autorom blogów życzymy sukcesów.


Zasady:
1. Podziękować nominującemu blogowi na jego blogu.
2. Pokazać nagrodę "The Versatile Blogger" u siebie na blogu.
3. Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie.
4. Nominować 15 blogów, które Twoim zdanie na to zasługują. 
5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.

 Siedem faktów o Mańce:
1. Moim najukochańszym paringiem jest  2min. Może to dla tego, że uwielbiam Minho. Jednakże, sam paring jest dla mnie wyjątkowy. Wydaje mi się, zawsze taki subtelny, delikatny, wzruszający. Choi sprawia wrażenie zazwyczaj opiekuna Taemina. Ich relację sprawiają, że się rozpływam.

2. Wielbię angsty, ponieważ uwielbiam te emocję, które we mnie wywołują. Oczywiście, jeśli są dobrze napisane, to lubię też sobie popłakać.

3. Moim największym marzeniem jest wyjazd do Korei Południowej, pójście na koncert SHINee wraz z Zośką, oraz szczęśliwe życie z ludźmi których kocham. 

4. Z reguły nie mówię zbyt dużo. Oszczędzam w słowach. Niektóre dopowiedzi i uwagi, wolę zatrzymać dla siebie. Znajomi mówią, że jestem cicha i spokojna.

5. Nie znoszę, kiedy ludzie są zbyt pewni siebie, robią głupie rzeczy, żeby zdobyć popularność. 

6.Przyjaźń według mnie jest ważna. Przyjaźń jest dla mnie zaufaniem do drugiej osoby tak bardzo, że można się przed nią zwierzyć, powiedzieć jej o wszystkim. Jest to też wzajemne pomaganie sobie w potrzebie, stanie za sobą murem. 

7. Zaczęłam pisać, bo namówiła mnie do tego Zośka. Moich opowiadań, nigdy nie zamierzam pokazać nikomu z rodziny.



 Siedem faktów o Zośce:
1. Nie lubię gdy ktoś popełnia straszne błędy w pisowni i się tym nie przejmuje. Sama nie piszę idealnie, ale niektóre zasady są oczywiste i bywa, że błąd razi mnie w oczy. Kto ma pisać poprawnie po polsku, jak nie Polacy?

2. Zawsze pisałam jakieś opowiadania. Ostatnio znalazłam historyjkę na kilkanaście stron z klasy 2 albo 3 podstawówki. Później bazgroliłam opowiadania na lekcję polskiego. Zawsze miałam jakiś swój zeszycik, w którym coś pisałam. Tematyka SHINee wkradła się w gimnazjum, wtedy zaczęłam pisać opowiadania dla koleżanek. W końcu namówiłam Mańkę i postanowiłyśmy założyć bloga. Myślę, że to nie zła decyzja.

3. Moim ulubionym paringiem jest JongKey. Lubię ich relację, które czasem bywają zabawne. 
Wielbię najbardziej Jonghyuna. Uwielbiam jego głos, charakter i wygląd. Podoba mi się, że pomimo tego, iż bywa cwaniaczkiem to w środku jest wrażliwy. Natomiast Key i ta jego fashionistyczna oraz ummowata natura, sprawiają, że mam wrażenie, iż  dobrać się lepiej nie mogli i stawiam na ten paring.

 4. Jestem gadatliwa jeśli kogoś znam, ale przy obcych nie potrafię wydusić słowa. Czasem zawstydzenie mnie paraliżuje. Towarzyszy mi wrażliwość, która już mnie męczy. Łatwo doprowadzić mnie do płaczu, nawet głupim słowem. Żeby uchronić swoją psychikę nie czytam wielu angstów.

5. Jestem niezorganizowaną marzycielką, która odkłada wszystko na ostatnią chwilę. 

6. Bardzo łatwo przywiązuje się do ludzi i mogę zrobić dla danej osoby bardzo wiele.
    Jeśli ktoś zrobi mi coś złego to jestem pamiętliwa, aż za bardzo.

7. Nie jestem odważna jest dużo rzeczy, których się boję. Bardzo rzadko decyduje się na coś szalonego. Nie mogę patrzeć na krew, czuję lęk na widok ran. Nie lubię ciemności.
11. Kashi
12. Shimi 
13. Prince


Pozdrawiamy
Mańka i Zośka