Sky Blue Bobblehead Bunny

7 grudnia 2012

Shine School Boys I - Zocha

       




Oto pierwszy rozdział opowiadania ,, Shine School Boys”. Postanowiłam pominąć prolog, bo komu chciało by się go czytać? Przeszłam od razu do sedna sprawy, chociaż i tak czuję, że nie napisałam tego tak jakbym chciała. Możliwe, że nie wszystko jest opisane dokładnie, ale stwierdziłam, że zrobię to w kolejnych częściach. Będzie trochę krótko na początek ^_^ . Wyszło mi jakoś dziwnie, ale mam nadzieję, że z kolejnymi rozdziałami będzie coraz lepiej.  
Liczę, że będziecie wyrozumiali, gdyż to moje pierwsze opowiadanie.
Zapraszam do czytania ~ ♥
~Zocha


       Spojrzałem na babcię, która właśnie oglądała mnie ze wszystkich stron i robiła poprawki. To zapięła guzik marynarki, to przygładziła włosy, albo sprawdzała czy moje buty są na pewno zasznurowane. Kochana kobieta, moim skromnym zdaniem, była najlepszą babcią na świecie.
- Pamiętaj wnusiu, żebyś dobrze jadł i się nie przemęczał – powiedziała z troską, trzymając swoją dłoń na moim ramieniu. Zerknąłem jeszcze w bok, na wzruszoną matkę i stojącego przy niej dumnego ojca.
- Kibum, czy ty naprawdę chcesz jechać do szkoły tak daleko? Mało jest tutaj dobrych liceum? – spytała mnie, wycierając chusteczką wilgotne kąciki oczu.
Sytuacja wyglądała tak: właśnie czekałem na samolot do Korei Południowej, gdzie chciałem chodzić do męskiego liceum. Rodzice na początku byli oporni z powodu zbyt wielkiej odległości i innych tego typu spraw. Chociaż, nikt im nie zabronił wrócić z powrotem do Azji i być niedaleko. Przyleciałem do Stanów Zjednoczonych, kiedy mama była chora, a babcia która mieszkała w Ameryce wzięła mnie pod opiekę. Niestety, tata nie mógł, ponieważ jest biznesmenem i musiał prowadzić firmę. Po tym jak mojej rodzicielce się polepszyło, wszyscy sprowadzili się tutaj.
- Mamo, chciałbym chodzić do szkoły w swoim ojczystym kraju. Zależy mi na kontakcie z rówieśnikami, tradycją i językiem. To chyba nie jest taki zły pomysł? – odpowiedziałem, chyba już setny raz jej to tłumacząc. Matka cały czas próbowała mnie zatrzymać, chociaż wiedziała, że pobyt w koreańskim liceum wyjdzie mi na dobre.
- Chłopak ma rację, kochanie – zwrócił się tata do swojej żony. – Mam nadzieję, że nie jedziesz tam tylko po to, żeby nie być kontrolowanym i robić co tylko ci się podoba – jego ton sprawił, że od razu zrezygnowałem ze wszystkich dzikich planów, jakie miałem w swojej głowie i które chciałem zrealizować po przyjeździe do Seulu.
- Nie, tato skąd – uspokoiłem go i posłałem szeroki uśmiech.
Nagle w głośnikach lotniskowych rozległ się głos kobiety, oznajmującej gotowość samolotu. Mama rozpłakała się jeszcze bardziej. Jak na wzorowego syna przystało, podszedłem i przytuliłem ją, a następnie babcie. Z ojcem wymieniliśmy uściski dłoni i byłem gotowy do lotu.
- Uważaj na siebie – powiedziała matka, mówiąc do mnie tak, jakbym był przedszkolakiem, który właśnie idzie sam do szkoły.
- Odwiedzimy cię – dodał ojciec,  trzymając swą małżonkę pod ramię.
- Do zobaczenia! – zawołałem machając i skierowałem się tam gdzie wszyscy lecący do Seulu.
~***~
         Dobry Boże, ale jestem wykończony. Skrzywiłem się, słysząc głośnie burczenie, wydobywające się z mojego brzucha. Nie przełknąłem nic w tym cholernym samolocie.
Nie dałem się nabrać słodkim uśmieszkom stewardessy, która zachęcała mnie do jedzenia. Nie jestem taki głupi, przecież wiem jakie tam mają żarcie.
Po żmudnym locie, trafiłem na lotnisko w Seulu. Poczułem euforię widząc przez  okna lotniska piękną stolicę Korei. Szybko złapałem taksówkę, co było łatwiejsze niż się spodziewałem i udałem się do mojej nowej szkoły. Dawno nie byłem w Korei, więc siedziałem z nosem przylepionym do szyby, podziwiając jak bardzo rozwinęła się od mojej ostatniej wizyty. Podobało mi się tu bardziej niż  w Stanach. Może ze względu na to, że jestem Koreańczykiem? Przyglądałem się ludziom ubranym w wiatrówki bądź płaszczyki. Było już chłodno, w końcu zaczynała się jesień.
        - Jesteśmy – odezwał się kierowca, parkując samochód na parkingu. Jechaliśmy tu dobre pół godziny, ale nawet tego nie odczułem. Pomógł mi wyjąć z bagażnika moją granatową walizkę, za co serdecznie mu podziękowałem, a następnie zapłaciłem za przewóz.
Gdy odjechał, odwróciłem się w kierunku wielkiego ogrodzenia i wciągnąłem głośno powietrze.
- O jasny gwint – wymsknęło mi się. Stałem przed wielką bramą, po której oby dwu stronach rozciągał się wysoki mur. Za nim stał ogromny błękitno-biały budynek z wielkimi oknami w centralnej części. Internat otaczała przestrzeń podobna do parku.
Uśmiechnąłem się szeroko, gdyż byłem bardzo szczęśliwy ze swojego wyboru. Kątem oka jeszcze zerknąłem na tabliczkę przy murze - ,,Shine Boys School”.
Tak, od dzisiaj będę jej częścią! Podszedłem to bramy z zamiarem przedostania się na drugą stronę.
- Dzień dobry – zawołałem, widząc siedzącego za nią starszego pana, który najwyraźniej uciął sobie drzemkę. Zamruczał coś i otworzył szeroko oczy. Odwrócił się w moją stronę i przeleciał mnie wzrokiem.
- Nowy uczeń? – spytał znudzonym tonem. Pewnie często musi wpuszczać tutaj takich osobników jak ja.
- Tak, proszę pana – wskazałem na marynarkę od mundurku, którą postanowiłem założyć w razie, gdyby ktoś nie chciał mi uwierzyć, że jestem przyszłym uczniem tego liceum.  Mężczyzna wstał leniwie z krzesła i otworzył mi furtkę. Przeszedłszy przez nią, podziękowałem mu i ruszyłem przed siebie. Natomiast on wrócił do swojego poprzedniego zajęcia, czyli drzemki.
Z szerokim uśmiechem witałem mijających mnie chłopców, którzy mimo tego, że widzieli mnie pierwszy raz już traktowali przyjaźnie. Byłem tak podekscytowany, że nawet zapomniałem o wcześniej doskwierającym mi  głodzie. Wspiąłem się na schody budynku i pchnąłem duże, szklane drzwi. Nie miałem jakiś specjalnych trudności aby trafić do sekretariatu. Zapukałem, ale nikt mi nie odpowiedział. Po ponownych, bezskutecznych próbach, po prostu je otworzyłem i zajrzałem do środka.
Stało się jasne, dlaczego nikt nie odpowiedział na moje ciche pukanie.
Sekretariat – wyglądał jak biuro. Kilka kobiet siedziało przy laptopach, były skupione na pisaniu czegoś. Inni, zapewne nauczyciele, pili kawę przy swoich biurkach, przeglądając jakieś papiery. Byłem trochę zdezorientowany. Czy wypadałoby mi, zwrócić się o pomoc do zajętych kobiet
- Eee. Dzień Dobry – powiedziałem do młodej nauczycielki w krótkich brązowych włosach, która akurat siedziała najbliżej mnie. Pomyślałem, że może ona mi pomoże i nie będę musiał niepotrzebnie komuś przeszkadzać.
Uniosła głowę, znad magazynu o modzie, schowanego w dokumentach i lekko się przestraszyła. Po chwili doszła do siebie i domyśliła się, że jestem nowy.
- Witaj – przywitała się ciepłym głosem. – Pewnie jesteś nowym uczniem?
Nie odpowiedziałem, tylko pokiwałem głową.
- Więc pokaż mi swoje dokumenty i zaraz ci wszystko wytłumaczę – zepchnęła na bok, rzeczy które miała na blacie, czekając z wyciągniętą ręką na plik kartek, które miałem jej wręczyć.
~***~
       Nauczycielka, bardzo mi pomogła i okazało się, że jest naprawdę równą babką.
Po załatwieniu kilku formalności, zeszliśmy na temat mojego zamieszkania i powiedziała mi, że też przebywała w USA, a do tego będzie mnie uczyć języka angielskiego.
Zdradziła mi również swe imię – Eva. Co lepsze, prawdopodobnie ma być moją wychowawczynią. Kibum, ty to masz jednak szczęście. Zachichotałem sam do siebie, idąc korytarzem oświetlonym morskimi światełkami w ścianie. Szukałem pokoju, do którego miałem się wprowadzić. Zatrzymałem się przy drzwiach z numerem 454 i zauważyłem na nich małą tabliczkę ze swoim nazwiskiem i jakimś innym, którego nie znam. Cóż, wygląda na to, że będę miał współlokatora.
Cieszył mnie ten fakt, chciałem mieć towarzystwo, a w szczególności  znaleźć nowego przyjaciela.
Nacisnąłem na klamkę i wszedłem do pokoju.
- Fajno – wyszeptałem pod nosem. Patrząc jak zaczarowany na wielkie okno przede mną.  Na środku był taki prymitywny salon z kanapą i stolikiem. Po bokach stało kilka szafek i puf. Po lewej stronie zauważyłem bordowe drzwi z moim imieniem, więc skierowałem swe kroki w ich kierunku. Później znów opadła mi szczęka, więc doszedłem do wniosku, że nie ma jej już po co zbierać. Miałem własną sypialnie z jednoosobowym łóżkiem,  dużym biurkiem, szafą dwudrzwiową z chińskimi znakami na drzwiach i lustrem, komodą, której szufladki miały motyw flag państw i okazałym fikusem w kącie.
Zostawiłem walizkę przy drzwiach i rzuciłem się z cichym śmiechem na łóżko, aż zaskrzypiało pode mną. Westchnąłem zadowolony, patrząc na granatowy sufit z migoczącymi diodami. Wyglądał jak niebo nocą. Nie potrafiłem się już zachwycać, wszystko wydawało mi się pięknym snem!
Wstałem leniwie z wygodnego mebla i postanowiłem się jeszcze rozejrzeć.
Gdy wychodziłem z pokoju, równoległe drzwi przede mną otworzyły się.
Skierowałem wzrok ku chłopakowi, który właśnie z nich wychodził.
Jest i mój współlokator! Wysoki o kruczoczarnych dłuższych włosach, opadających mu swobodnie na czoło. Był wysportowany, nawet teraz miał na sobie strój sportowy.
Popatrzył na mnie nieco zdziwiony, a ja wykorzystałem ten moment, żeby przyjrzeć się jego twarzy. Była mała z dużymi ciemnymi oczami.
 - Cześć! – przywitałem się, podchodząc do niego z wyciągniętą ręką.
Zerknął tylko na nią obojętnie i skłonił się lekko.
Może i nie byliśmy w Stanach, ale czy ten chłopak tak bardzo dbał o kulturę, że nie mógł mi podać dłoni? Trochę zawstydzony schowałem ją za siebie.
- Cześć – mruknął, niechętnie na mnie patrząc.
- Jestem Kim Kibum i bardzo się cieszę, że będziemy współlokatorami – wyszczerzyłem zęby, mając nadzieję, że złamię tę jego niechęć.
- Ech. Ja, jestem Choi Minho – rzucił, a następnie wyminął mnie i usiadł na kanapie, otwierając laptopa. Zignorowałem go i rozglądałem się dalej. Znalazłem łazienkę, która zachwyciła mnie dużym lustrem i fioletowymi kafelkami. Obejrzałem jeszcze kilka obrazków powieszonych na ścianie i wróciłem do miejsca gdzie siedział Minho. Zerknął na mnie znad urządzenia i pokręcił głową.
- Zawsze jesteś taki ciekawski? – spytał, patrząc na mnie jak na małe dziecko.
- To chyba normalne, że chcę się zapoznać z miejscem gdzie spędzę cały rok szkolny – odparłem, ale najwyraźniej nie spodobała mu się moja odpowiedź, ponieważ wzniósł wzrok ku górze. Nie rozumiałem chłopaka. Wszyscy od początku byli dla mnie bardzo mili, a on?
Myślałem, że będę zameldowany w jednym pokoju z wesołym i radosnym człowiekiem, a trafił mi się jakiś gbur, który w dodatku mnie chyba nie lubi.
- Minho – zacząłem, ale nie raczył nawet na mnie spojrzeć. – Mógłbyś  mi pokazać boisko szkolne? bardzo jestem ciekawy jak wygląda  – zadałem mu pytanie najłagodniejszym tonem na jaki tylko było mnie stać. Miałem nadzieję, że mnie po prostu oprowadzi po szkole, a chęć zobaczenia boiska była tylko pretekstem.
- Jak widzisz, teraz jestem zajęty – wyparował, nie odrywając wzroku od ekranu. Czytał jakiś artykuł. Zazgrzytałem zębami i skierowałem się do wyjścia.
- Dobra, poradzę sobie sam, dzięki – rzuciłem, wychodząc.
- Nie ma za co! – usłyszałem jego kpiarski krzyk. Aż we mnie zawrzało.
          Zastanawiałem się, czy sam będę w stanie się oprowadzić, czy może poprosić kogoś o pomoc? Szedłem korytarzem, próbując sobie przypomnieć jaka droga prowadzi do wyjścia. Trafiłem bez zbędnych problemów. Zszedłem po schodkach i uśmiechnąłem się, widząc tak wielu rówieśników. Zauważyłem ładną dróżkę, więc udałem się w jej kierunku. Spacerowałem wolnym krokiem, przy okazji się relaksując. Wdychałem czyste powietrze, które dotleniało mój mózg i pozwalało wyrzucić z umysłu wszystkie złe dzisiejsze wspomnienia i myśleć tylko o tych dobrych. Zmrużyłem oczy, gdy zachodzące słońce padało na moją twarz.
Nagle poczułem mocne uderzenie i ciężar, który przewrócił mnie na ziemię.
Otworzyłem szeroko oczy i zobaczyłem pochylającego się nade mną chłopaka.
Jego oblicze otoczone promieniami słonecznymi, wyglądało anielsko.
Przystojna smukła twarz, ładnie wykrojone usta i czekoladowe oczy, które patrzyły na mnie z przerażeniem. 
- Nic ci nie jest? – spytał, oglądając moją buzię, jakby chciał doszukać się czegoś naprawdę poważnego. Chyba wyglądałem na odtrąconego od rzeczywistości, bo poklepał mnie po policzku. Nic mi się nie stało, nie wliczając rozkojarzenia z powodu jego osoby.
- Wszystko w porządku – wydukałem, na co nieznajomy westchnął z ulgą.
- Już myślałem, że cię zabiłem. Leżałeś  nieruchomo z szeroko otwartymi oczami. Ale mnie przestraszyłeś – wstał, podając mi dłoń i pomagając się podnieść. Zerknąłem na jego umięśnioną sylwetkę, którą opinała czarna koszulka na ramiączkach. Starł krople potu, która ciekła po jego szyi, a potem wyszczerzył zęby w radosnym uśmiechu.
- Biegałem i miałem słuchawki w uszach, na chwilę się zamyśliłem i masz. Przepraszam cię, kolego, naprawdę nie chciałem – tłumaczył się, mierzwiąc swoje przydługawe czekoladowe włosy.
- Nie ma sprawy. Sam na chwilę straciłem kontakt ze światem – zaśmiałem się nieśmiało, a on odwzajemnił gest. Wyglądał ślicznie, kiedy się uśmiechał.
- Jesteś nowy? – zapytał, a następnie wyciągnął ku mnie rękę. – Jonghyun – uściskałem jego dłoń. Więc, jednak są tu ludzie, którzy akceptują takie przywitanie.
- Kibum – odpowiedziałem i chciałem już poprosić go o pomoc, gdyż wyglądał mi na najbardziej odpowiedniego kandydata, ale zadzwonił jego telefon.
-Przepraszam cię, mam nadzieję, że niebawem się spotkamy – powiedział przyjaznym tonem i pobiegł w przeciwnym kierunku przy okazji przystawiając urządzenie do ucha. Odwróciłem się i patrzyłem na jego sylwetkę, póki nie zniknęła mi z oczu. Polubiłem go i liczyłem, że ktoś taki jak on, oprowadzi mnie po tym wielkim liceum. Jednak, teraz nie miałem już ochoty na dalsze wycieczki zapoznawcze. Do tego zaczęło się ściemniać, więc zawróciłem i udałem się – już dobrze znaną mi drogą – do pokoju. Czułem się zmęczony i praktycznie ledwo stałem na nogach. Może gdybym wiedział, gdzie tutaj jest stołówka, to bym jeszcze coś przekąsił, ale nie miałem sił na jej poszukiwanie. Mojego współlokatora zastałem w tym samym miejscu co ostatnio.
- I jak? Widziałeś już wszystko? – zapytał, uśmiechając się zawadiacko.
- Nie, mój drogi kolego – warknąłem z sarkazmem.
- Dla ciebie – Hyung – popatrzył na mnie zimnym wzrokiem.
- Jak to? Jesteś starszy? – pytałem lekko zdezorientowany.
- Nie, ale to ty mieszkałeś w Stanach, więc teoretycznie rzecz biorąc, jest tak, jakbym to ja był twoim Hyungiem – wytłumaczył mi , rozciągając się przy okazji.
W tym momencie, coś we mnie pękło. Chciałem żebyśmy zostali kolegami, ale wydaje mi się, że z nim po prostu się nie da. Czyżby chciał wojny? Będzie ją miał!
- Chyba śnisz, myśląc że będę się do ciebie tak zwracał! – warknąłem, wkładając w to tyle dzisiejszych negatywnych emocji, wywołanych przez niego ile tylko zdołałem.
Może to przez moje zmęczenie, lub nie, ale mój wybuch złości przeraził mnie samego.
- I wiesz co! Jesteś… jesteś gburem i nie zasługujesz, żeby kto kolwiek tak się do ciebie zwracał!– wrzasnąłem, patrząc na  jego zdziwioną twarz.
     Wszedłem do pokoju trzaskając drzwiami i kładąc się na łóżko. Położyłem  głowę na miękkiej poduszce. Nie sądziłem, że przyjdzie mi mieszkać z chłopakiem z którym będę darł koty. Cóż, w głębi serca chcę, żeby jednak zmieniał swoje nastawienie do mnie i abyśmy doszli do porozumienia. Jeśli nie, to chyba zyskam prędzej wroga niż przyjaciela.

8 komentarzy:

  1. Ciekawie ;D Uwielbiam Key, a jego zachowanie tutaj jest boskie. Minho u mnie podpadł... Jak mógł go tak potraktować?? Zapowiada się interesująca, więc mam nadzieje, ze następny rozdział pojawi się wkrótce. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszpiszpiszpisz dalej~~ i nie poddawać mi się tu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czemu, ale od pierwszego słowa tego ficka mam wrażenie, że to TaeKey XD Musiałam się tym podzielić...Moje ostatnie zboczenie ♥
    Minho jest tu dokładnie taki, jakiego sobie wyobrażam. Ogólnie ładnie się zaczyna, aż chce się czytać dalej. Prześledźcie jeszcze raz tekst, bo zauważyłam kilka literówek i braków spacji przed myślnikami, ale to nic takiego w sumie.
    Pozostaje mi życzyć weny C:

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnyyyy , jak czytałam to rozpływałam jak masełko hihihihihihihihihihihi kurcze aż tak jakoś super mi się rozbiło xd
    zrobiłam się taka szczęśliwa ze nawet nie wiem co wypisuje ale w każdym razie są to same pozytywy :D .

    Czekam na następną część :******

    :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie się zaczyna *o*
    A gdzie Taemin, bo mam cichą nadzieję że będzie 2min ; ]
    chociaż, nie pogniewam się jak namieszasz xD.
    Tematyka , na pewno umili mi czas w roku szkolnym.
    Sprężaj się szybciutko, z kolejnym partem xD
    Życzę dużo, dużo weny i następnych rozdziałów ^ ^

    Pozdrawiam
    Miyabi

    OdpowiedzUsuń
  6. Minho! Ty bezduszna gadzinoo!! ;p. ...
    No dziewczyny CZEKAM z niecierpliwością na następny rozdział <3

    od NUDZIARZ

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow *o* już mi się podoba. Wyobraziłam sobie to miejsce tak, jak w filmie w którym grał niedawno Minho...chyba, że tak właśnie miałam sobie to wyobrazić ;]

    W każdym razie lecę dalej, bo jest jeszcze drugi rozdział :)
    Ps. Jakbyście miały ochotę to zapraszam do mnie --> www.beststory.blog4u.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajno, fajno :D Wypasiona szkoła i milusi Jong na powitanie (jakby na powitanie), no i oczywiście Minho gburowaty :P
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń