Sky Blue Bobblehead Bunny

4 lipca 2013

Shine School Boys III - Zocha















Po kilku miesięcznej przerwie!

    Tak, dobrze widzicie.  Mańka i Zośka is back xD
Na początku chciałybyśmy przeprosić was, naszych czytelników, że tak bardzo zaniedbałyśmy bloga i przez kilka miesięcy nie dodawałyśmy zupełnie nic. Zasłużyłyśmy nawet na chłostę za karę (Koczi, razem z ekipą możecie nas odwiedzić xD).Należy nam się.
     Cieszymy się, że mamy kilku czytelników i mamy nadzieję, że nie opuściliście nas przez ten czas. Dlatego od razu zapraszamy na nowego parta pod autorstwem Zośki.
 Na pierwszy ogień idzie SSB, które z dużą przewagą wygrywa w ankiecie.
 
    Mamy jeszcze jedną prośbę. Bardzo prosimy o komentarze, które będą naszą motywacją do dalszego pisania. :) Bardzo na nie czekamy :3
Jeśli ktoś nie zechciał by napisać swojego zdania na temat parta, to prosimy o kliknięcie w ankiecie tuż pod postem, to również nam pomoże. Dziękujemy :)
   

A teraz zapraszam do czytania 3 parta SSB, jest taki sobie, ale lepsze to niż nic ^^.
Za wszelakie błędy bardzo  przepraszam. 
                                                                           Z dedykacją dla wszystkich cierpliwych. 

                                                                                                                       Zośka ~

      
            Biegliśmy w kierunku boiska, ale nikogo tam nie zastaliśmy. Spojrzałem pytająco na Jonghyuna, który przystanął i podrapał się po głowie.
- Cholerka – rzucił pod nosem. – Zapomniałem, że dzisiaj mamy trening w parku. Pewnie już tam poszli – westchnął ciężko.
- Chodź! – powiedział i potruchtał w kierunku ścieżki. Mijaliśmy drzewa i ławeczki, aż dotarliśmy do pustego terenu, na którym znajdowały się kamienne schody. Chłopcy przebrani w sportowe stroje biegali po stopniach lub rozciągali się na ławeczkach. Jakiś starszy mężczyzna stał tuż obok i mi się przyglądał. Domyśliłem się, że to nauczyciel.
- Szybciej! Jeśli z taką kondycją chcecie jutro wziąć udział w turnieju, to przyniesiecie hańbę szkole! – krzyknął wysoki brunet, który stał się do nas tyłem, pewnie asystent.
Chcieliśmy niezauważeni dołączyć do uczniów gimnastykujących się przy drzewkach, mając nadzieję, że spóźnienie ujdzie nam na sucho.
- Dwanaście minut spóźnienia! – wrzasnął asystent, który odwrócił się i spojrzał w naszym kierunku.
Zamurowało mnie. Patrzyłem z otwartą buzią na kroczącego władczym krokiem Minho.
Niemożliwe, to nie może być możliwe! Niech mi ktoś powie, ze to nie prawda, że ten gbur jest asystentem! To tylko sen, nawet koszmar!
- Zaskoczony? –spytał, patrząc na mnie rozbawionym wzrokiem. Zamknąłem pośpiesznie usta i skwasiłem się. Twarz Choi przybrała sroższy wyraz. Ruchem ręki nakazał nam podejść.
- Chyba nie myśleliście, że wam się uda? Jonghyun mówiłem ci, żebyś się więcej nie spóźniał! Za karę przebiegniecie kółeczko wokół szkoły, a za oszustwo jeszcze jedno – powiedział, po czym spojrzał na stoper. – Macie siedem minut – rzucił i chciał odejść, jednak powstrzymała go postawa Jjonga.
- Daj spokój Minho. Każdemu może się zdarzyć! Nie bądź gburem, już i tak mam dość twojego nieustannego ględzenia, więc może odpuść? Chłopak się tutaj sprowadził i chcesz go tak przywitać? – wskazał na mnie, a Minho popatrzył na nas zainteresowany.
- On już mnie wystarczająco miło przywitał – wysyczałem, a w odpowiedzi usłyszałem prychnięcie asystenta.
- Siedem minut! – zawołał, pokazując na zegarek i odszedł.
- Debil – warknął mój kolega, odprowadzając wzrokiem bruneta. Zerknął na mnie i pociągnął za ramię, a następnie zaczęliśmy biec.
            Nie pokonałem nawet połowy ścieżki, która prowadziła do wyjścia z terenu szkoły, a już plątały mi się nogi. Pobierałem z coraz większą trudnością powietrze do płuc, które drapało mnie w gardle. Jonghyun trzymał cały czas jedno tępo i w ogóle nie było widać po nim zmęczenia, ale nie było to dziwne. Po naszym pierwszym spotkaniu mogłem się domyślić, że ma dobrą kondycję. Przed oczami stanął mi obraz wysportowanej sylwetki chłopaka, więc przez chwilę zapomniałem gdzie jestem. Ocuciło mnie dopiero wpadnięcie na plecy chłopaka, który skomentował to głośnym śmiechem. Chciałem mu coś odpowiedź, wytłumaczyć, ale zorientowałem się, że mam suche gardło i sapie jak maratończyk. Teraz kiedy przystanęliśmy, moje ciało wykorzystało sytuację i po prostu usiadłem na środku ścieżki. Łapałem głośno powietrze i przetarłem zgrzaną twarz.
- Hej! – zawołał Jonghyun, pochylając się nade mną – chyba nie chcesz sobie teraz tak siedzieć. Jeśli nie zmieścimy się w czasie to albo dowali nam jeszcze jedno okrążenie albo spartańskie ćwiczenia. – Patrzyłem zahipnotyzowany na jego twarz, mając gdzieś co do mnie mówi.
- Proszę, wytrzymaj – próbował dodać mi otuchy – dasz radę – wyciągnął w moim kierunku dłoń, za którą złapałem. Pociągnął mnie ku sobie, a następnie posłał mi ciepły uśmiech. Skoro ma się tak ślicznie szczerzyć, żeby mnie wesprzeć to mogę przebiec nawet cały Seul. Wziąłem jeszcze kilka głębszych wdechów i ruszyłem. Zaparłem się i naprawdę chciałem pokonać ten dystans. Czasem brakowało mi sił i piekło mnie w gardle, ale wtedy Jonghyun łapał mnie za nadgarstek i pomagał wytrwać. Postanowiłem nie myśleć o nogach, tylko o tym, że mam wykonać dwa kółeczka. Przecież to nic takiego. Pff, zażenowałem sam siebie. Jak to nic takiego? Chyba dla geparda!
Minęliśmy strażnika przy bramie, któremu mogłem się tylko lekko skłonić. Mówienie nie wchodziło w grę. Wydawało mi się, że Jonghyun biegł jakby nie swoim tempem. No tak, on po prostu dostosował się do mnie. Próbowałem nie patrzeć na jego pracujące mięśnie, bo bałem się, że jeszcze się zagapię, a on mnie na tym przyłapie. To przecież nie jest normalne.
Nie wiem co działo się ze mną ostatnimi czasy. Wmawiałem sobie, że to może być normalne, ale każda kolejna dziwna myśl o nim po prostu mnie przerażała.
Pokonaliśmy już kawałek i biegliśmy wokół murów szkolnych. Dobiegaliśmy do skrzyżowania dróg, kiedy z prawej strony wyskoczyło nam przed nosem kilka dziewczyn w sportowych strojach.
 - O, żeńskie liceum! - zagwizdał Jonghyun, zatrzymując się i spoglądając na chichoczące dziewczęta. Ruszały się zgrabnie, przez co Jjong rzucał im łobuzerskie uśmiechy.
-Ta kara, to jednak nie jest taka zła. Popatrzyliśmy sobie na dziewczęta i to jeszcze w strojach od w-fu. - Zaśmiał się, a ja poczułem się dziwnie. Nie interesowały mnie te dziewczyny, równie dobrze mogłoby przebiec przed nami stado antylop. Może one zafascynowałyby mnie bardziej. Rany, o czym jak myślę!  Sam przed sobą nie chciałem się przyznać, że reakcja Jjonga jakoś mnie zasmuciła. A tam, może jestem zbyt zmęczony, by docenić atrakcyjne kształty uczennic z liceum?
Albo po prostu mam zły dzień.
- No dalej! - klepnąłem chłopaka w łopatkę, który spoglądał tęsknym wzrokiem za dziewczętami, znikającymi za drzewami. Spojrzał na mnie zaskoczony, a potem z rozbawieniem, jakby chciał powiedzieć ,, Już wróciły ci siły?”. Jednakże nie odezwał się słowem i kontynuowaliśmy bieg. Dawałem z siebie wszystko, a sama myśl o tym, że może mi się udać przebiec ten dystans, napawała mnie entuzjazmem. Takie moje małe zwycięstwo.
      Rąbnąłem z impetem o ziemie, kiedy ponownie znaleźliśmy się w parku, gdzie ćwiczyli inni uczniowie. Zdyszany przekręciłem się na plecy i pobierałem głośno powietrze. Czułem się jakbym właśnie wynurzył się z wody po długim przebywaniu na dnie oceanu. Wszystkie kończyny miałem jak z waty.
Boże, czy ja umieram?
- Wyglądasz jakbyś miał zaraz wypluć płuca. Może się przepisz do damskiego liceum? Tam mniej ćwiczą, a z takim wyglądem na pewno by cię przyjęli. – Nade mną pojawiła się mała głowa Minho z wrednym uśmieszkiem. Pewnie czuł się zadowolony, że mnie tak urządził. Prychnąłem, chociaż przy tak łapczywym łapaniu powietrza mógł tego nie usłyszeć.
- Minho, mam ci przypomnieć kto po pijaku strzelił sobie taki makijaż, że ledwo widział na oczy? - odezwał się Jjong, który siedział pod drzewem z głową pochyloną lekko ku dołowi. Popatrzyłem na niego nie ukrywając zaciekawienia.
- Kto ci kazał się odzywać? Na ziemię i sto pompek! - zawołał Choi, zmieniając tym samym temat. Jego reakcja była potwierdzeniem dla mnie, więc zacząłem się niepohamowanie śmiać.
Jonghyun również śmiał się pod nosem, gdy podnosił się na rękach wykonując ćwiczenia.
- Warto było - zachichotał cicho i jakby z nową energią robił kolejne pompki.
- Zaraz nie będzie ci tak do śmiechu... - syknął mój współlokator, rzucając mi groźne spojrzenie.
Nim zdążyłem wydusić jakiekolwiek słowa, już biegałem po schodkach.
- Nie obijać się! Wyżej kolana! - wołał nauczyciel, stojący z boku.
Wyobraziłem sobie przede mną twarz Minho i podnosiłem wysoko nogi, bo swoimi oczami wyobraźni widziałem jak dostaje wtedy kolankiem w ryj. Cóż za piękna scena. Jedyna, która mogła zmusić mnie do ćwiczenia.
Mimo to, moje mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa. Biegałem coraz wolniej, rzężąc przy tym i sapiąc jak lokomotywa. Poczułem, że ktoś na mnie wpada. Wysoki blondyn zdenerwowany z tego, iż stoję mu na drodze odepchnął mnie mocno. Moje ciało było już na tyle zmęczone, że niczym kukła upadłem na ziemię. Noga dziwnie mi się wygięła, a po chwili usłyszałem ciche chrupniecie. Ból przyszedł później. Promieniował od kostki na całą stopę. Zawyłem głośno, łapiąc się za bolące miejsce, ale sprawiłem sobie tym większe cierpienie.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał lekko zirytowany Choi, podchodząc bliżej mnie. Chciałem mu coś powiedzieć, ale z moich ust wydobywały się tylko ciche jęki bólu.
Warknąłem niczym wściekłe zwierzę, gdy chłopak zagwizdał mi tuż przy uchu. Co on sobie wyobraża?!
- Wiesz co Minho, udław się tym gwizdkiem. Nie widzisz, że coś mu się stało w nogę? -  rzucił Jjong, który kucnął obok mnie. Delikatnie dotknął mojej kostki. Nawet nie byłem wstanie odczuć jego dotyku, taki to był ból.
- Zabierz go do pielęgniarki – mruknął Minho, widocznie skruszony swoją wcześniejszą postawą.
Po chwili stałem się małym widowiskiem, jak nie pośmiewiskiem. Pierwsza lekcja, a ja już ranny. Gorzej być nie może. Nagle tuż obok mnie znalazł się nauczyciel, który pomógł mi wstać. Nie potrafiłem ustać na jednej nodze i prawie ponownie się przewróciłem.
- Nie da rady sam iść – zamyślił się mężczyzna. Trzymając mnie z całej siły za ramię.
- Proszę go podsadzić na moje plecy, nauczycielu – przede mną pochylał się Jjong.
To było chyba najlepsze wyjście. Umarłbym w drodze do gabinetu, skacząc na jednej nodze.
Mógłbym się potknąć i zrobić sobie coś w drugą nogę, a wtedy holowali by mnie na taczkach. Teraz transportował mnie ambulans o umięśnionych plecach, do których przyłożyłem swój policzek.
- Śmierdzisz potem, Jjong -  mruknąłem cicho, ponieważ byłem osłabiony przez trening oraz ból.
- Piękne dzięki, wiesz – zaśmiał się, idąc po ścieżce na której końcu znajdował się budynek szkoły.
- To ja cię na własnych plecach niosę, a ty mi takie komplementy prawisz? - udał urażonego, ale i tak zaraz wybuchł śmiechem.
- Nie o to chodzi. Ty ładnie śmierdzisz. Tak inaczej niż wszyscy, podoba mi się to – wymruczałem mocniej przyciskając policzek do jego koszulki. Pachniał tak męsko, że jedynie co chciałem, to tulić twarz do jego pleców.
- Biedny Kibum, bredzi z bólu – powiedział, a po jego głosie, można było się domyślić, że zmęczyło go dźwiganie takiego klocka jak ja. Niestety mieliśmy jeszcze trochę schodów do pokonania.
- Bardzo ci ciężko? - zapytałem, czując się trochę głupio z powodu tej całej sytuacji.
- Nie – odpowiedział prędko, pokonując kolejne stopnie. Syknąłem cicho, żeby mnie nie słyszał. Próbowałem przyzwyczaić się do siepania w nodze, ale coraz gorzej mi to wychodziło.
- Kłamiesz – rzuciłem z wyrzutem, kiedy zmachany wziął głęboki wdech po pokonaniu schodów.
- Daj spokój, to dobry trening. Lepiej przestań gderać i oszczędzaj siły. Jak tak dalej pójdzie odlecisz zanim cię doniosę.
Zbliżaliśmy się do drzwi za którymi miałem zostać opatrzony. Moje powieki robiły się coraz cięższe, a ból zdawał się rozchodzić na całe ciało. Niecierpliwie czekałem, aż w końcu dojdziemy do celu.
- Pomyśleć, że tobie jeszcze nie dość tych treningów – wymamrotałem cicho, chociaż nie wiedziałem, czy to powiedziałem na głos, czy tylko w myślach.
Fioletowe kwadraciki na ścianach zaczęły wirować i mieszać się w jedno. Wszystko robiło się coraz ciemniejsze. Czarny kolor zdawał się pochłaniać jeszcze gdzieniegdzie wesoło migocące białe plamki. Pozwoliłem zasłonić ostatnie jasne punkciki, swobodnie opadającym powiekom.
               Otworzyłem leniwie oczy, wbijając wzrok w biały sufit. Leżałem wygodnie na białej pościeli. Gdzie ja jestem? Wszystko podpowiadało mi, że to szpital. Wkrótce do mojej głowy zaczęły napływać obrazy sprzed utraty przytomności. Przypomniałem sobie o treningu, bolącej kostce i niosącym mnie Jonghyunie. Teraz zamiast ostrego bólu czułem jedynie przyjemny chłód. Poruszyłem nogą, czego zaraz pożałowałem. Ponownie po mojej stopie rozszerzyło się uczucie, jakby ktoś wbijał mi masę igieł w kostkę.
- Ostrożnie, kochaniutki – usłyszałem kobiecy głos. Podniosłem głowę i napotkałem na starszą kobietę w białym fartuszku, która pakowała coś do białego pojemnika z czerwonym krzyżykiem.
Próbowałem podciągnął się do pozycji siedzącej, ale ostatecznie pomogła mi pielęgniarka.
- Dziękuje za pomoc i opiekę – powiedziałem, wkładając wszystkie siły w to, aby posłać jej piękny uśmiech. Było to trudne zadanie, ponieważ czułem się fatalnie i wyszedł mi pewnie krzywy grymas.
- Nie ma za co, kochaniutki. Właśnie po to tutaj jestem – odpowiedziała mi życzliwym tonem.
Rozejrzałem się po gabinecie poszukując zegarka. Początkowo mój wzrok trafiał tylko na białe szafki, za którymi przez błyszczące szyby widniały przeróżne preparaty. Przypadkowo zerknąłem na małą komódkę obok łóżka, które zajmowałem. Elektroniczny zegarek z nieprzyjemnie rażącym kolorem cyfr, wskazywał na to, że spędziłem tutaj dobre dwie godziny. Westchnąłem cicho, wytykając sobie brak koordynacji. Równie dobrze mogłem powymyślać na Minho, którego metody    treningowe były co najmniej podobne do katowania. Jednak w głębi duszy czułem, iż sam sobie jestem winny. Moja wyobraźnia zaczęła podsuwać mi postać Choi'a z cwaniackim uśmieszkiem, więc potrząsnąłem energicznie głową, aby pozbyć się jego widoku. Podziałało. Sylwetka chłopaka zaczęła się rozmazywać, a właściwie zmieniać. Zrobił się niższy, umięśniony, a oczy wesoło spoglądały na mnie spod  czekoladowej grzywki. Jonghyun. Nie potrafiłem do końca przywołać go w wyobraźni. Zaczęło mnie to frustrować. Rozejrzałem się wokół próbując odnaleźć tego realnego Jjonga.
- Przepraszam? - zacząłem cicho, nie chcąc przeszkadzać starszej kobiecie. Oby fakt, że zostałem przyniesiony tutaj przez Jonghyuna, nie okazał się tylko snem lub co gorsza halucynacją.
W ogóle dlaczego tak się o to bałem?
- Czego potrzebujesz, kochaniutki?
- Chciałem zapytać, czy... eee... jak się tutaj znalazłem, sama pani wie urwał mi się film – zadałem chyba najgłupsze pytanie, ale jak inaczej mogłem się dowiedzieć?
- A faktycznie! Przyniósł cię jeden z uczniów na plecach, siedział chwilę przy tobie, ale spałeś kochaniutki i spałeś, więc poszedł, a do tej apteczki spakowałam ci żel i... - nie słuchałem jej dalej, uśmiechnąłem się głupkowato udając, że rozumiem, a tak naprawdę próbowałem sobie wyobrazić jak Jjong kładzie mnie na łóżku i siedzi przy mnie. Po karku przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Wkrótce potem obawy, czy jestem do końca normalny.
            Przykuśtykałem do dormu marząc o długim, relaksującym prysznicu i wskoczeniu pod kołderkę. Wszedłem w głąb i natrafiłem na siedzącego na łóżku Minho. Jego mokre włosy świadczyły o tym, że nie dawno wyszedł z łazienki i całe szczęście nie będę musiał czekać.
- Hej - rzuciłem z grzeczności, przygotowując się na burknięcie współlokatora lub zignorowanie, bo był tak zapatrzony w lecący w telewizji mecz koszykówki.
- Cześć - odpowiedział spokojnym głosem, aż otworzyłem usta ze zdziwienia. Czy ten ton należał do Choi Minho? Teraz wydawał sie normalnym chłopakiem, a nie gburowatym dupkiem.
Patrząc na niego kątem oka podejrzliwym wzrokiem, skierowałem się do swojego pokoju. Tam rzuciłem swój plecak w kąt i wyjąłem z szafki czyste ubrania. Przy okazji knułem w umyśle jakby tu sprawdzić Minho, czy długo potrafi być tak spokojny.
- Minho? Mówiłeś na treningu coś o jakimś turnieju, o co chodzi? - zapytałem, spodziewając się z jego strony szybkiego skończenia tematu.
- Jutro na naszym boisku odbędzie się pierwszy etap turnieju o tytuł Lwiej Drużyny Piłkarskiej, czyli najlepszej drużyny spośród męskich liceum - odpowiedział powoli,  patrząc cały czas w telewizor. Aż trudno mi było uwierzyć, że można się tak normalnie z nim porozumieć. Czy to oznacza koniec naszego konfliktu i powolne kroczenie ku przyjaźni.
- A o której zaczyna się ten mecz? I kto jest w drużynie naszej szkoły? - zadałem kilka pytań, widząc, że natrafia mi się pierwsza okazja do rozmawiania z Minho bez docinek.
- Będą skrócone zajęcia, czyli około trzynastej trzydzieści. W drużynie jestem ja i Jjong... a zresztą co cię to obchodzi? Nie wyglądasz na kogoś, kto interesowałby się sportem, więc skończ ten wywiad. - Mówił jak człowiek, a potem jakby się ocknął i wrócił do swojej pierwotnej chamowatej postawy.
A było już tak pięknie.
Nie miałem ochoty się z nim przekomarzać, więc tylko fuknąłem jak rozwścieczony kot i udałem się do łazienki. Zanim otworzyłem drzwi, westchnąłem głęboko na myśl o czekającym mnie relaksie.
Zerknąłem na obandażowaną stopę i skrzywiłem się mimowolnie na widok nabytej dzisiaj kontuzji. Pchnąłem drzwi z impetem i... zamarłem.
- Co to do cholery za bałagan! - krzyknąłem niby sam do siebie, ale chciałem, żeby usłyszał to jeszcze ktoś. „Ktoś" kto stał za tym syfem. Na ziemi leżały ręczniki i brudne ubrania, do tego gdzieniegdzie znajdowały się kałuże wody. Na umywalce nic nie stało normalnie, wszystko było porozwalane. W kabinie także. Ciśnienie podskoczyło mi natychmiast, aż miałem ochotę rozszarpać tego cholernego Minho. Może specjalnie był taki miły, żeby mi potem zaserwować taką niespodziankę?
Kij z tym, nie sprzątam tego... Zamknę oczy i jakoś to zdzierżę.
Zamknąłem powieki i wziąłem kilka głębszych oddechów, aby się uspokoić.
Otworzyłem oczy i przekląłem siarczyście, nie mogąc na to patrzeć. Jako maniak czystości nie mogłem tego znieść i wpierw zająłem się sprzątaniem tego pobojowiska...
            Wkrótce natrafiłem na kolejną niespodziankę. Po skończonej pracy w końcu mogłem sobie pozwolić na upragniony prysznic, ale gdy chciałem wylać trochę mojego żelu pod prysznic na myjkę, zdziwiłem się. Opakowanie któro kupiłem przed samym wprowadzeniem się było pełne, a teraz nie chciała lecieć z niego ani kropelka.
- Minho... - wysyczałem przez zęby i nie żałując sobie użyłem jego żelu, chociaż nie była to przyjemna zemsta, bo miałem całkiem odmienne gusta jeśli chodzi o zapachy.
            Wychodząc z łazienki, aż się we mnie gotowało. Spodziewałem się spokojnego wieczoru i odpoczynku w łóżku. A tu co? Minho!
Nie dość, że musiałem tracić czas na sprzątanie to jeszcze w jakiś ,,magiczny" sposób zniknęła zawartość mojego ulubionego żelu pod prysznic. Kuśtykałem z zaciętą miną do wspólnego pokoju, gdzie Choi kontynuował swoje wcześniejsze zajęcie. Spojrzał na mnie pustym wzrokiem, ale zaraz na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. Stanąłem i założyłem ręce, mierząc go groźnym spojrzeniem.
- Jak z nogą? Wszystko w porządku? - zapytał, wpatrując sie swoimi żabimi oczami w moją świeżo owiniętą kostkę. Teraz mu się zebrało na przejmowanie się swoim współlokatorem?
- Nie, nie jest w porządku. Wytłumacz mi co za syf w łazience. I czego do jasnej cholery wziąłeś mój żel? - Zaskoczenie na twarzy Choi przekształciło się na zdezorientowanie i lekkie przerażenie. Wkrótce jednak rozsiadł się wygodniej na kanapie i ponownie skupił swoją uwagę na ekranie.
- To zabawne jak chłopak może przejmować się czystością. Mówiłem ci to dzisiaj na treningu i podtrzymuje tę propozycję, abyś zapisał się do żeńskiego liceum. Pasowałbyś tam jak ulał. Nawet twój żel pod prysznic pachniał tak kobieco, że musiałem się go pozbyć - mówił to wszystko bezuczuciowo, nawet na mnie nie patrząc.
Zaraz, zaraz. On wylał mój żel, bo pachniał inaczej jak mu odpowiada? Przecież to nienormalne i kretyńskie. Podszedłem do niego bliżej aby wykrzyczeć mu to w twarz i jeszcze dorzucić kilka ostrzejszych docinek. Jednak w tym momencie doszedł do mnie znajomy zapach.
Pociągnąłem nosem jeszcze kilka razy, wprawiając w zakłopotanie chłopaka.
- Co mnie tak obwąchujesz jak pies hydrant? - oburzył się i prychnął.
Postanowiłem inaczej to rozegrać. Nachyliłem się nad nim i uśmiechnąłem pobłażliwie.
- Musiałeś się go pozbyć, powiadasz? Czyli sam wolałeś go zużyć? Skoro twierdzisz, że pachniał kobieco, to może ty masz jakiś problem z określeniem płci. Hm, nie spodziewałem się tego po tobie... - mówiłem powoli, grając mu na nerwach i patrząc z lubością jak czerwieni się ze złości.
Jego kolejnej reakcji nie przewidziałem i była ona dla mnie zaskoczeniem. Brunet zerwał się na równe nogi, zmuszając także mnie do prostego stania. Popatrzył na mnie z wściekłością, a potem wyrzucił z siebie kilka zdań, które przyczyniły  się do mojego późniejszego intensywnego analizowania ich w nocy.
- Ja? Ja mam problem? Chyba ty! Myślisz, że nie widziałem jak dzisiaj patrzyłeś na Jonghyuna? Jak ciele w malowane wrota! Co, może ci się podoba?
Zabolało, jego słowa przesiąknięte jadem ugodziły mnie tak mocno, że moja awersja wobec niego wzrosła tak wysoko, że chyba go nienawidziłem.
- Zamknij się dupku, nic nie wiesz, więc się tym nie interesuj i nie pchaj nosa w nieswoje sprawy - warknąłem, szokując sam siebie wypranym z emocji głosem.
Powoli skierowałem się do swojego pokoju, a brunet wyciągnął zaskoczony rękę jakby chciał mnie zatrzymać, jednak zaraz potem ją opuścił. Gdy byłem już przy drzwiach, zatrzymałem się słysząc jego skruszony i zarazem zdezorientowany głos:
- Key, ja.. - powiedział patrząc na mnie jakby trochę przepraszająco.
W tej sytuacji miałem tam gdzie słońce nie dociera, czy jest teraz bardziej ludzki, czy żałuje, czy chce przeprosić. Popatrzyłem na niego jak na debila i pozdrowiłem środkowym palcem.
Zatrzasnąłem drzwi, padając na łóżko i gapiąc się w światełka na suficie imitujące niebo.
Tyle myśli kłębiło się w mojej głowie, więc wiedziałem, że tej nocy najprawdopodobniej nie zasnę. Walnąłem pięścią w poduszkę, chcąc wyładować trochę agresji. Muszę sobie kilka spraw przemyśleć...
Czy mam problem z orientacją? Czy Jjong mi się podoba? Dlaczego Minho tak wybuchnął? Czy to naprawdę wygląda tak, jakbym był... gejem?

8 komentarzy:

  1. Rozdział świetny , nie będę się rozpisywała dlatego mówię że jest dobry , z niecierpliwością czekam na następny (jak najszybciej )!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, że jest nowy rozdzialik.^^ Szkolne opowiadania są naprawdę przyjemne i zawsze jakoś mnie rozluźniają.
    Coś mi się wydaje, że ja na Jonga patrzyłabym się w ten sam sposób co Key. :P Te jego plecki i kaloryferek. :3 Cudo. *.* Rozmarzyć się normalnie można nad takim wyobrażeniem.
    Minho już zaczyna być milszy dla Key. :) Mam nadzieję, że już za niedługo zacznie traktować go ulgowo podczas ćwiczeń. Męczenie takie stworzonka powinno być zagrożone. W końcu diva jest tylko jedna.
    No ale mimo wszystko Key jest dziwny. Jak wchodziłam do męskiej szatni po wf to chciałam z niej jak najszybciej uciec. Przytulenie się odpada! Jeszce by się na mnie ten zapach przeniósł. Jedynie dla Jonga mogłabym uczynić ten wyjątek i po prostu wyłączyć zmysł zapachu.
    Już się nie mogę doczekać dalszej przemiany Minho. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak długo nie pisałyście TT TT To takie smutne ;; ale W KOŃCU JEST!! *O*
    Nawet nie wiecie jak się cieszę :D
    Było super! Bardzo zaciekawiła mnie sytuacja Minho i Key na samym końcu tego rozdziału *.* Czekam na jego wyjaśnienie xD Czyżby Minho był zazdrosny? ;]

    Mam nadzieje, że kolejny rozdział pokaże się szybciutko ;; Bo taka długa przerwa to była męczarnia ;; Także wszyscy czekamy na "Destiny" :D

    Powodzenia :D
    ~Hira

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie! Nareszcie! Ale się cieszę! :D Mam nadzieję, że teraz rozdziały będą się pojawiały trochę częściej.
    Jakoś tak kocham to ich przekomarzanie się xD Trochę podłe, że Minho stara się za wszelką cenę dopiero Key, ale coś tak czuję, że za jakiś czas mu się zrzędnie i przestanie to robię.
    Słodki początek JongKey? No... w sumie to nie taki słodki, bo spocony, ale! Dobre i tyle :D
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. KWDJKFJRIGJEKFMSVJKWERHJIGEKGKRU5PYKLDSPF34PHGFWDLGFEHEGRTRF! AAAAAAAAAAAAHHHHHHHHH! <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 MinKey ,wiedziałam! WIEDZIAŁAM! Fuck yeah! Jak ja się cieszę! Skaczę z radości! Boshe, jak ja Cię (Was?) kocham! Uwielbiam po prostu! Jeżuuu, jestem w niebie! MinKey! <3 <3 <3 Jak ja uwielbiam MinKey~`! xD Oj, podoba ci się i niech ci się odpodoba i zwróć uwagę na Minho. MINHO! Czemu Minho tak wybuchnął? Bo jest zazdrosny! ZAZDROSNY! Ta akcja z żelem... Mrrrraśnie! Wybacz ale w tej chwili mam ADHD! Zaciesz na ryjcu, suszę zęby. Daj szybko kolejnego nexta! Proszem! Pozdrawiam i duuuuużo weny życzę! ŚwIrNiĘtA~`

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy pojawi się Tae..? ;__;

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominowałam cię do "The Versalite Blogger" ----> http://beststory-hira.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Był powrót a teraz jest zawiecha? Kiedy kolejny rozdział mojego ukochanego SSB?

    OdpowiedzUsuń